220

kiedy mnie całował. Jakby... jakby te¿ chciał sie na niej odegrac. Oboje mielismy swoje powody, by chciec sie na niej zemscic, a w ka¿dym razie tak to wygladało. - Zadr¿ała, wspominajac noce spedzone w łó¿ku Aleksa Cahilla, satysfakcje, jaka odczuwała na mysl o tym, ¿e własnie kocha sie z me¿em swojej zepsutej, przyrodniej siostry, dume z tego, ¿e mo¿e dac mu to, czego Marla ju¿ nigdy mu nie da. Ani jemu, ani swojemu ojcu. W koncu pokonała siostre, była góra. - I zaszłas w cia¿e - stwierdził Nick chłodno. - Tak, po dwóch miesiacach. - Szybko zamrugała powiekami. -Mielismy szczescie. Gdy tylko było to mo¿liwe, zrobiłam test na okreslenie płci dziecka i voila, Conrad Amhurst doczekał sie wnuka. - Sukinsyn - mruknał Nick przez zacisniete zeby. Podszedł do okna i wyjrzał przez ¿aluzje. - Wiec zgodziłas sie na wszystko. - Miałam zamiar. Ale potem... kiedy poczułam to dziecko w sobie, kiedy zaczeło sie poruszac... Im dłu¿ej je nosiłam, im wiecej wiedziałam, tym trudniej było mi sie z tym pogodzic. Czułam, ¿e nie moge oddac własnego dziecka, nie moge go http://www.operacje-plastyczne.biz.pl wtedy, gdy tylko wyjechała spod domu Nevady, czy też ktoś czekał na nią na jednym ze skrzyżowań na drodze? - Nic się nie dzieje - powiedziała na głos, ale nie odrywała oczu od lusterka. Zbliżając się do Bad Luck, zwolniła do wymaganej prędkości i spodziewała się, że jadący za nią samochód ją dogoni. Jednak zanim zdążyła mu się przyjrzeć w ulicznym świetle, wóz skręcił, zapewne zgodnie z pierwotnym zamiarem kierowcy. - Daj już spokój - mruknęła do siebie. Zazwyczaj nie była taka przeczulona i niechętnie dawała wiarę spiskowym teoriom. Być może to przewrażliwienie było spowodowane spotkaniami z Nevadą, śmiercią Caleba i bezowocnymi poszukiwaniami Elizabeth. Musiała wybrać inną metodę działania i zacząć szukać nie tam, gdzie szukała. Kiedy wjechała na teren Bad Luck, przyglądała się małej, zakurzonej mieścinie, w której dorastała - miasteczku pełnemu tajemnic i kłamstw, zwartej społeczności przyjaciół i wrogów. Przejechała obok apteki i hurtowni pasz, a potem skręciła w prawo i minęła sklep Estevana. Wciąż był otwarty, sączyła się z niego hiszpańska muzyka. Zza drzwi wyłoniła się Vianca. Zapaliła papierosa i podniosła nogę, opierając się jak bocian o jedno z okien. Zaciągnęła się

bryd¿a... ale teraz, kiedy sie nad tym zastanawiam, nie przypominam sobie, ¿eby kiedykolwiek mówiła, ¿e sie z nia spotyka. Pamietam inne imiona - Joanna i Nancy. Ale nie Pam. - Ale potem chyba o niej słyszałes. - Tak, od towarzystwa ubezpieczeniowego i adwokata rodziny. Posłałem oczywiscie kwiaty na jej pogrzeb, Sprawdź Rozdział 11 Znalazłem twojego lekarza. - Głos Bena Levinsona brzmiał tak, jakby dochodził z sąsiedniego pokoju, a nie z odległości tysięcy kilometrów, poprzez światłowód. - Gdzie? - zapytał Nevada. Wyjął z ust wykałaczkę. - W ziemi. A niech to. - Co się stało? - Wygląda na to, że zapił się na śmierć. Mieszkał na Jamajce i miał romans z rumem. Zmarł jakieś dwa lata temu. Kolejny ślepy zaułek. - Jesteś pewien, że to ten sam facet? - Dokładnie sprawdziłem rejestry. Jeśli chcesz, to mogę ci je przeskanować i przesłać faksem. Nevada nie wątpił w jego zapewnienia; w przeszłości Levinson udowodnił, że można mu ufać. Ale dobrze by było mieć te rejestry.