Prawnik, Avery Johnson, rozmawiał z Sandy i Shepem w kuchni ich domu. Wrócili

– Jedź. I niech cię Bóg ma w swej opiece. Część pierwsza WYPRAWY NA KANAAN Wyprawa pierwsza Przygody prześmiewcy Aleksy Stiepanowicz nie zbierał się długo do drogi i już na drugi dzień po rozmowie z przewielebnym wyruszył na swoją tajną wyprawę, bardzo surowo napomniany, by relacje z niej przysyłał nie rzadziej niż raz na trzy dni. Droga do Nowego Araratu, z oczekiwaniem na parowiec w Modrooziersku i z następującą potem żeglugą włącznie, trwała cztery dni, a pierwszy list przyszedł równo po tygodniu, co dowodziło, że przy całym swoim nihilizmie Alosza to wysłannik, na którym można polegać, ściśle wykonujący polecenia. Władyka był bardzo rad z takiej punktualności i z samego raportu, a najbardziej z tego, że nie pomylił się co do chłopaczka. Wezwał do siebie Berdyczowskiego i siostrę Pelagię i przeczytał im całą epistołę na głos, chociaż od czasu do czasu krzywił się na niemożliwie rozbuchany styl. * * * Pierwszy list Aleksego Stiepanowicza Do najdostojniejszego arcybiskupa Turpina od jego wiernego paladyna, wysłanego na bój z czarnoksiężnikami i Saracenami http://www.opieka-medyczna.net.pl/media/ rozmysłem – żeby się przejęła. Patrzył przez okno na porządne ararackie ulice, z aprobatą cmokał językiem. Odezwał się nieoczekiwanie – pani Lisicyna nawet się wzdrygnęła. – No, a z tym krokodylem to co? Znów jakiś kawał? – Moja wina, ojcze. Oszukałam ojca przeora – przyznała z pokorą Polina Andriejewna. – Winna, winna jesteś, Pelasiu. Dużo rzeczy nawyrabiałaś... No tak, doczekała się. Westchnęła ze skruchą, spuściła głowę. Mitrofaniusz zaś zaczął, zaginając po kolei palce, wyliczać wszystkie jej winy: – Przysięgę złamałaś, daną ojcu duchowemu, choremu i nawet prawie umierającemu. – Nie przysięgałam! – szybko zaprzeczyła duchowa córka. – Nie kręć. Tyś moją bezgłośną prośbę, żeby do Araratu nie jechać, jak najdoskonalej zrozumiała i głową kiwnęła, i w rękę mnie pocałowałaś. Może to nie przysięga, ty żmijo wiarołomna?

– Panie Lampe! Panie Sergiuszu! Co to za tajemnice podziemi? Mały człowieczek obejrzał się, zamachał na przybyszów rękoma. – Precz, precz! Nie można! Jej niczym nie zatrzyma! Niczym! Żelazo próbowałem, miedź próbowałem, stal, cynę, teraz, o – cynk – jak nóż w masło! Będę blachę. – Pokazał kawałek blachy do pokrywania dachów, leżący na skraju stołu. – Potem ołów, potem srebro! Coś przecież powinno zatrzymywać! Sprawdź spóźnioną odpowiedź i przygląda się plamom, które rozkwitają na jego dłoniach. Przez rękawiczki sączy się krew. 1 jula 1845, za kwadrans północ – Nieee! Niespodziewany krzyk obraca wszystkie spojrzenia ku wejściu. W drzwiach stoi mężczyzna, mniej niż trzydziestoletni, w koszuli z wyłożonym kołnierzem i spranym błękitnym tużurku. Jego oczy płoną gorączką, a spieczone usta jak litanię powtarzają przekleństwo: 36/86