przeciwieństwie do gwałciciela małych dziewczynek i uwodziciela idiotek, ani w

głowy”, o którym przeczytałam w protokole obdukcji ciała pułkownika. I nie idzie tu o żadne konwulsyjne uderzenia o podłogę, jak przypuszczał sporządzający opis Matwiej Bencjonowicz. Sam Berdyczowski, a wcześniej niewątpliwie również Lentoczkin, przybiegłszy do lecznicy, też mieli na głowie ślady uderzeń, ale doktor Korowin nie zwrócił na nie szczególnej uwagi, bo obaj mieli również mnóstwo innych uszkodzeń: otarć, zadraśnięć, siniaków. Opowiadając o Berdyczowskim, doktor wspomniał o otartych palcach i zerwanych paznokciach. To mi pomogło odtworzyć obraz przestępstwa. Ogłuszywszy ofiarę, złoczyńca kładł ją do trumny (w chatce stoi na stole trumna, którą pławowy sklecił dla siebie, ale pozostała niewykorzystana, bo topielca nie udało się znaleźć) i przykrywał wiekiem. Przyłożyłam je na miejsce i zobaczyłam, że otwory na gwoździe są wyrobione, czyli ktoś już zrzucał wieko silnymi uderzeniami od spodu. Myślę, że zdarzyło się to dwa razy: najpierw w trumnie miotał się pochowany żywcem Alosza, potem – pan Matwiej. Żaden, nawet najtrzeźwiejszy rozum nie wytrzyma takiej próby – przestępca dobrze to sobie obliczył. W dodatku nie zadowolił się tym, co zrobił, o czym powiem dalej. Najpierw o Lagrange’u. Z Feliksem Stanisławowiczem coś widocznie napastnikowi nie wyszło. Albo policmajster miał za mocną głowę, albo zdarzyło się co innego, w każdym razie pułkownik nie stracił przytomności i najwyraźniej http://www.oritrendy.pl/media/ w jej oczach. Jeszcze chwila, a runąłby ostatni mur. Może zdołałaby całkowicie się otworzyć. Chciał być przy niej w tym momencie. Nawiązało się między nimi coś wyjątkowego. Bóg jeden wie, że nie spotykał na swojej drodze wielu ludzi, którzy imponowali mu, a jednocześnie potrafili oczarować go. Ale potrzebowała go też rodzina i, jak to często mu się zdarzało, czuł, że powinien znajdować się w dwóch miejscach jednocześnie. Nie zdołał zostać ani superagentem, ani superojcem. Był jedynie człowiekiem prowadzącym skomplikowane życie i czasem zawodził ludzi, których kochał. Rainie jest twardsza od Bethie, pomyślał. I zahartowana w boju. Nikłe pocieszenie, ale zawsze coś. Podniósł słuchawkę i wykręcił numer. Rainie odebrała dopiero po piątym sygnale, kiedy już miał zrezygnować. Jej głos brzmiał obco, zupełnie jakby należał do innej osoby. – Rainie? Przepraszam, obudziłem cię?

– Tak pani sądzi? – Donat Sawwicz zdjął okulary, przetarł, nałożył znowu. – A ja, studiując przypadek Jesichina, dochodzę do wniosku, że prawdziwy, potężny geniusz nie jest w stanie w pełni dojrzeć, jeśli nie doprowadzi do obumarcia niektórych stref duszy. Zniszczywszy w sobie, wraz z miłością do córki, resztki ludzkich uczuć, Konon Pietrowicz ostatecznie uwolnił siebie dla sztuki. To, co tworzy teraz u siebie w pawilonie numer trzy, będzie kiedyś ozdobą najlepszych galerii świata. I kto z wdzięcznych potomków przypomni Sprawdź łączącego jej męża z Rainie. Co oznacza ich milczenie i jakim cudem mogą się porozumiewać bez słów? Nie pojmowała, jak to się działo, że czasem Shep bardziej należał do tamtej kobiety niż do niej. W końcu to ona, Sandy, urodziła mu dwoje dzieci, a Rainie zawdzięczał tylko kilka butelek piwa. Cokolwiek go jednak z tą Conner łączyło, mimo że było głębokie, nie miało przynajmniej charakteru erotycznego. Więc Sandy starała się jak mogła, żeby stłumić dręczący ją, bolesny żal, że Shep nie przychodzi do niej, kiedy ma problemy, a spędza godziny w domu innej kobiety, gdzie oboje wspólnie milczą. – Mamo, co się stało ze szkołą? Sandy drgnęła, zaskoczona nie tyle pytaniem, co dźwiękiem głosu córki. Od strzelaniny Becky prawie się nie odzywała, a jeśli już, to wypowiadała jedno, dwa słowa. – Co masz na myśli, kochanie? – Nie ma dzisiaj szkoły.