- Nic... Naprawdę jeszcze nic. Ale...

Na prawdziwą randkę. Tak to sobie obmyślił, ale do tej pory nie miał sposobności pogadać z nią sam na sam. Shey jakby celowo go unikała. Teraz, gdy Shelly pójdzie do domu, wreszcie nadarzy się okazja. Peter, który przez cały wieczór kręcił się po kawiarni, popatrzył na księcia. - Chciałbym odprowadzić Shelly. Mogę? - Oczywiście - odparł Tanner. - Sama trafię do domu - odezwała się Shelly. Po Peterze spłynęło to jak woda po kaczce. Nie zważając na protesty Shelly, wyszedi za nią na ulicę. Już w drzwiach pomachał do Tannera. - Nie czekajcie na mnie! - rzucił. Shey podeszła do drzwi, przekręciła tabliczkę z napisem „Zamknięte". - Ty też już możesz iść - prosto z mostu powiedziała do Tannera. - Nie, chętnie zaczekam - zapewnił spokojnie. Shey wzniosła oczy do nieba. Weszła za bar, mrucząc coś do siebie pod nosem. Tanner domyślił się, że wybrzydza http://www.podloga-drewniana.biz.pl/media/ Rozwiązała supeł, nie bacząc na wydobywający się ohydny zapach. - Flic, to obrzydliwe - zaprotestowała Imogen. - Co ty wyprawiasz? - dopytywała się Chloe. - Możemy wynieść to do kuchni? - Matthew zaczynał tracić cierpliwość. - Dobry pomysł - poparł go lekarz. - Świetnie. - Flic ruszyła pierwsza. Postawiła worek na stole, po czym obróciła się do ojczyma. - Mówiłeś, zdaje się, że wiesz o mango. - Owszem. Dopiero teraz zaczęła mu świtać prawda - zbyt nieprzyjemna, by ją brać pod uwagę. Lepiej czym prędzej wypchnąć ją z głowy... Flic

doszło. - A odciski palców? Badanie DNA? 271 Matthew zaprzeczył. - Jadąc tutaj, dzwoniłem do kolegi, który zajmuje się tego rodzaju sprawami - ciągnął Crocker. - Powiedział, że mogą cię poprosić o zgodę Sprawdź Tanner już niemal zapomniał o swojej zmotoryzowanej eskorcie. Zapomniał, ale nie do końca. Ktoś, kto raz poznał Shey Carlson, z pewnością nigdy jej nie zapomni. Co do tego Tanner był absolutnie pewny. Shey skinęła głową w jego stronę. - A co z nim? - Mogłabyś podrzucić go do hotelu? - zapytała Parker. - Jasne - odparła Shey, wzruszając ramionami. - Ty, agent, idziesz? - Parker popatrzyła na bruneta, który do tej pory nie odezwał się ani słowem. - Uhm - mruknął nieznajomy. - Oczywiście - dodał. - Może ja poprowadzę?