- zwrócił się do niej ze złością. - Myślisz, że to łatwe

więź z młodym policjantem, Markiem. Cieszyło ją to. Następnego ranka, gdy się obudziła, Richard przygotowywał śniadanie dla Kelly. Poczuła mocne ukłucie żalu. Już jej nie potrzebują. On ani Kelly. Dziecko było odpowiednio ubrane, jej długie, ciemne włosy były wyszczotkowane i upięte spinkami. - Dzień dobry - powiedział Richard, ale mina mu zrzedła na widok wyrazu jej oczu. Laura zmusiła się do uśmiechu. - Dzień dobry. Kelly kręciła się na krześle. Z buzi wystawał jej kawałek bekonu. Laura oderwała kawałek mięsa, zjadła, a potem cmoknęła dziewczynkę na powitanie. - Dobrze spałaś? - zapytał Richard, gdy nalała sobie kawy. Zasnęła, gdy się tylko położyli, a rano, jak zwykle, poszła do swojego pokoju. Marzył o tym, by budzić się w jej ramionach. - Tak, doskonale. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaka jestem zmęczona. Laura zmusiła się do przeczekania śniadania, choć jej torby były już spakowane. Nie chciała jechać, nie chciała się z nimi rozstawać. Ale Richard poradzi już sobie bez niej. Spełniła http://www.podloga-drewniana.edu.pl – No, chodźmy już, zanim Richard zacznie nas szukać. Wiele godzin później, już po wyjeździe gościa i kąpieli Emmy, Kate stanęła przed lustrem w łazience przy sypialni i zaczęła myśleć o Juliannie Starr. Richard już się położył i przeglądał notatki dotyczące jutrzejszego wystąpienia w sądzie. W końcu zajrzała do pokoju. – Ona mi się nie podoba, Richardzie. Podniósł oczy znad papierów. – Kto taki? – Julianna. Był wyraźnie zaskoczony. – Dlaczego?

Był jednak jej szefem, a ona chciała tu jeszcze popracować. Bez słowa wyjaśnienia przeszła do kuchni i sięgnęła po swój fartuszek. Było to różowe obrzydlistwo, w którym wyglądała teraz, z widoczną ciążą, niczym samica wieloryba. Różowa samica wieloryba! Mruknęła coś niechętnie, patrząc w lustro, a następnie podbiła swoją kartę zegarową. Sprawdź – W porządku – odrzekła lakonicznie. Zachichotał. – A pan Przystojniak? – Kto? – Daj spokój, dobrze wiesz. Mężczyzna, którego poznałaś w samolocie. Przecież to u niego pracujesz, prawda? – Tak, opiekuję się jego dziećmi – przyznała. – Ale to tylko praca, która zresztą niedługo się skończy. Jesienią będę już wolna jak ptak. Pomimo jej wysiłków, by zachować beztroski ton, przy ostatnich słowach wyrwał się jej stłumiony szloch. Przełknęła z trudem, by się opanować. Brat milczał przez chwilę. – Dobrze się czujesz? Co się stało? – spytał wreszcie z wahaniem. –