- Pozwolicie mu chodzić na wolności, tak? Nie obchodzi was to? Nie ma żadnego znaczenia?

- Zaraz wracam. - Urządziła pani wspaniałe przyjęcie, pani Delacroix. Rose jest wniebowzięta. - Zrobiłabym wszystko dla mojej ukochanej córki. Wicehrabia omiótł wzrokiem tłum gości. - O, tam jest Kilcairn. Proszę wybaczyć, ale muszę porozmawiać z pani siostrzeńcem. Dobrze, że go w porę zatrzymała. - Milordzie, zamierza pan poprosić Luciena o rękę Rose? Lord Belton spojrzał na nią zaskoczony, po czym się uśmiechnął i skinął głową. - Przejrzała mnie pani. Owszem, mam taki zamiar, ale od tygodnia nie mogę złapać hrabiego. Fiona zerknęła na Luciena i stwierdziła, że znajduje się w bezpiecznej odległości. - W takim razie, milordzie... Cóż, prosił mnie, żebym nic nie mówiła, ale sympatia, którą pana darzę, zmusza mnie do przerwania milczenia. Ellis zmarszczył czoło. - W jakiej sprawie? - Wie pan, jaki jest Lucien, jeśli chodzi... o bałamucenie ludzi. W tym momencie zyskała całkowitą uwagę wicehrabiego. - Tak. - No więc... och, może nie powinnam mówić. - Proszę powiedzieć, madame. http://www.poradniapsychologiczna.info.pl zmieściła się w nich porządna szafa. I Szekspirowi byłoby tam gorzej. - Pogłaskała teriera śpiącego na poduszce. - Chyba tak. W posiadłości Welkinsów przydzielono jej służbówkę, natomiast w innych wiejskich rezydencjach dostawała większe lub mniejsze kwatery, zależnie od rozmiarów domu. Jakoś nie przyszło jej do głowy, że w pałacu Kilcairna mieszka w nadzwyczajnych warunkach. Nie mogła teraz uwierzyć, że była taka naiwna. Zastanawiała się przez chwilę, co sobie o niej myślą inni pracownicy hrabiego i co mówią w swoim gronie. - Dobrze się czujesz? - zapytała Rose. Drgnęła. - Tak. - Całe szczęście, bo chyba bym zemdlała, gdybym musiała iść do Howardów bez ciebie.

Chłopcy przerzucali się wiadomościami o znajomych. Oto ludzie z opieki społecznej znowu namierzyli Bena i odesłali do jego rodziny zastępczej, oto jakiś alfons straszył Claire, bo chciał, żeby dla niego pracowała. Doreen przyłapała Sama w łóżku z Leą, Tygrys i Rick wyjechali niedawno z Nowego Orleanu, szukać szczęścia w południowej Kalifornii... Dopiero po dłuższej chwili Santos zauważył, że jest z nimi dzisiaj nowa dziewczyna. Siedziała z boku, nie brała udziału w rozmowie, nie sięgała po zdobyczne kraby. Skulona, milcząca, mocno obejmowała ramionami kolana i trzymała nisko głowę. Santos szturchnął Harcerzyka, który zszedł z czatów, żeby coś zjeść i usiadł właśnie obok. Wskazał na nową. - Kto to? - Tina - mruknął Harcerzyk. - Claire ją przyprowadziła. Przez cały wieczór powiedziała może dwa słowa. - Widać, że zielona. Na gigancie? - Chyba tak. Sprawdź - Ale ja nie wiem, co... - Uczę młode damy zasad etykiety - przerwała jej Emma. - Nie mogę pozwolić, żeby słynny earl Kilcairn Abbey wystawał pod szkolną bramą. W jej oczach zabłysły wesołe iskierki. - Straciłabym większość uczennic. - Wiem, wiem. Nie sądziłam, że się tu zjawi. Nie domyślam się nawet, po co przyjechał. Panna Grenville wzięła ją pod ramię. - Ale przyjechał i musisz jakoś załatwić tę sprawę. Alexandra westchnęła. - Widać nigdy nie byłaś zakochana, Emmo. Dyrektorka się uśmiechnęła. - Natomiast ty z całą pewnością jesteś zakochana, Lex. Kilcairn zjawił się pod Akademią Panny Grenville kilka minut przed czasem.