myślisz, skąd wiem, że to ty strzelałeś? Danny mi powiedział. A tak przy okazji, zostawiłam

– Moja córka nie ma już głowy – ciągnął monotonnym głosem. – Tylko bezkształtną masę, którą przytrzymują spinacze, nici i kilometry bandaży. Zresztą lekarze podłączyli ją do tej aparatury tylko dlatego, że czekali na naszą zgodę na wycięcie narządów. A teraz ona leży tam jak groteskowa lalka, podtrzymywana przy życiu przez maszyny. Moja była żona, Berthie, cały czas łudzi się, że to jeszcze nie koniec. A moim zdaniem tak nie powinno być. Nie ma w tym żadnej... godności. Nasza młodsza córka, Kimberly, nie powinna siedzieć przy łóżku konającej siostry i patrzeć, jak kłócimy się z matką, kiedy ją odłączyć. Ja już podjąłem decyzję w tej sprawie. Teraz wszystko zależy od tego, kiedy Berthie da za wygraną. – Więc przyjechałeś, podjąłeś decyzję i wyjechałeś. Quincy zamrugał kilka razy. – Mogłabyś chociaż udawać, że mnie nie przejrzałaś – powiedział w końcu. – Zwłaszcza że jesteś trzeźwa. Pociągnął kolejny łyk piwa. Chyba naprawdę go potrzebował. Butelka była już prawie pusta. Kelnerka, która wyrosła jak spod ziemi, zapytała, czy nie podać mu następnej. Quincy zawahał się. Jego oczy zdradzały, że ma ochotę jeszcze się napić, ale pokręcił głową. – Dziwię się, że nie szukałeś pocieszenia w whisky – skomentowała Rainie. – Szukałem. Przez tydzień. Potem musiałem przestać. Jak na ironię, Amanda zginęła przez pijanego kierowcę. – Ach. – Potem przerzuciłem się na jedzenie. Chrupki ziemniaczane, batoniki, żelatynowe misie. http://www.poradnikmedyczny.com.pl/media/ wyjaśnienie, ale teraz stało się jasne, że nie ma się czego obawiać. Berdyczowski powoli przeniósł wzrok na młodą damę, zmrużył oczy i powiedział uprzejmie: – Ze mną stała się bardzo nieprzyjemna rzecz. Ja zwariowałem. Przepraszam, ale nic na to nie można poradzić. Mnie jest naprawdę okropnie wstyd. Proszę mi wybaczyć, na Boga... Korowin podszedł do chorego, wziął bezwładną rękę za nadgarstek, zbadał puls. – To ja, doktor Korowin. Pan nie mógł mnie zapomnieć, widzieliśmy się dopiero co, dziś rano. – Teraz przypominam sobie. – Berdyczowski pokiwał głową powoli, jak automat. – Pan jest naczelnikiem tej instytucji. Przepraszam, że nie od razu pana poznałem. Nie chciałem pana obrazić. Ja nikogo nie chciałem obrazić. Nigdy. Proszę mi wybaczyć, jeśli pan potrafi. – Wybaczam – szybko przerwał mu Donat Sawwicz i odwróciwszy się do swej towarzyszki, wyjaśnił: – Jeśli mu nie przerwać, będzie przepraszał godzinami. Jakieś niewyczerpane, bezdenne otchłanie kosmicznego poczucia winy. – Nachylił się do pacjenta i

podwórza ciągnął się trzymetrowej wysokości mur, uwieńczony drutem kolczastym. Reflektory. Strażnicy ze strzelbami na gumowe naboje. Na początku starsi chłopcy byli Dannym zafascynowani. Usiłowali mu zaimponować historiami o śmiałkach, którzy próbowali zwiać. Uciekinierzy dostawali po oczach gazem łzawiącym, a jeśli sforsowali ogrodzenie, co zdarzało się rzadko, puszczano za nimi dobermany. Każdy pies może w nagrodę raz cię ugryźć, opowiadali z dreszczem zgrozy. Sprawdź ławce niezawodnie sprawia wrażenie, że po prostu spaceruje po falach. O „nieziemskim blasku”, jakoby otaczającym Wasiliska, nic pewnego powiedzieć nie mogę, przypuszczam jednak, że silna latarka elektryczna, trzymana za plecami i nagle włączona, da mniej więcej ten sam efekt: wyraźnie obrysuje sylwetkę i rozleje się w ciemności jasnym, rozproszonym światłem. Na mnichach, którzy są śmiertelnie przerażeni „chodzeniem po wodzie” i wątpliwe, czy kiedykolwiek widzieli oświetlenie elektryczne, ten nieskomplikowany trik powinien wywierać niemałe wrażenie. A może nie tylko na mnichach, ale i na każdym człowieku z wyobraźnią albo skłonnością do mistyki. Proszę sobie wyobrazić: noc, księżyc, nienaturalnie jaskrawe światło, czarna postać bez twarzy unosząca się nad wodami. Ja ją spotkałam na lądzie i aż cała zamarłam! Nie, tu już przeskakuję wydarzenia i zaczynam opowiadać „po babsku”. O swoim spotkaniu z „Wasiliskiem” lepiej napiszę potem.