większe roboty — mam rację? Co roku nowe modele,

Po chwili wahania pobiegł za nią. Wołał ją, ale nie raczyła się zatrzymać czy choćby odwrócić głowę. Wreszcie przegonił uparciuchę i zastąpił jej drogę. - Odsuń się - rzuciła oschle, chociaż oczy miała mokre od łez. Coś w nim drgnęło. Obca mu, nieznana dotąd czułość. A może ani obca, ani nieznana, tyle że nie doświadczana od Bóg wie ilu lat. Przeklęte i najcenniejsze w świecie uczucie, z którym nie wiadomo co począć. - Przepraszam - bąknął nieporadnie. - Nie powinienem był... - ... zachować się jak sukinsyn, tak? - rzuciła ze złością. - Tak. Patrzył jej prosto w oczy. Przygryzła wargę, ale nie odwróciła wzroku. Niechętnie musiał przyznać, że dziewczyna wzbudza w nim coraz większy respekt. Uważaj, napomniał się. Respekt - i już jesteśmy ze sobą blisko. Nie, z żadną pannicą nie będzie blisko. Z tą szczególnie. Ta zwiastowała same kłopoty. - Za mocno dociskasz - powiedział spokojnie. – Nie dajesz wyboru. Gram ostro i niekoniecznie czysto, panno St. Germaine. Dlatego mówię: zabieraj się stąd, bo będziesz płakać jeszcze bardziej. - Nie chcę. Nie mam zamiaru. - Wyprostowała się, uniosła ramiona. - A czego chcesz? - Spotkać się jeszcze z tobą. - Uparta z ciebie osoba. - Założył ręce na piersi. - Do tanga trzeba dwojga. Tłumaczę ci, że jestem dla ciebie za stary. - A ile ci stuknęło? - zapytała niewinnie. - Czterdzieści? - Hamuj. Dziewiętnaście. - Jezu, staruch. Santos parsknął śmiechem i już w komitywie ruszyli dalej. - Może nie staruch, ale pełnoletni. W przeciwieństwie do ciebie. Poza tym chodzi o coś więcej niż kalendarz. Otworzyła usta, by prosić o wyjaśnienie, ale nie dopuścił jej do głosu. http://www.pracedekarskie.com.pl/media/ - Jasne. - Nie patrz tak na mnie. To nie żarty. Po ulicach kręci się pełno łobuzów. Już nie wiem, kogo bardziej się bać: ich czy urzędników. Merry, dziewczyna z klubu, opowiadała, że zabrali jej synka. Ci z opieki społecznej odkryli, że zostawia go samego na noc. No i tyle widziała dzieciaka. - Tak, tylko że ona ćpa, a jej mały ma dopiero sześć lat. - Santos opuścił nogi na podłogę i podniósł się z łóżka. - Nam to nie grozi, mamo. Nie martw się tak strasznie. - A pewnie, mój panie. Mam piętnaście lat i zjadłem wszystkie rozumy, tak? - Nachyliła się ku niemu z rękami wspartymi na biodrach. - Kiedy byłam w twoim wieku, też byłam strasznie mądra. W głowie mi się nie mieściło, że mogłabym zarabiać na życie, kręcąc tyłkiem przed obcymi facetami. Nie wiedziałam nawet, że istnieją takie kobiety. - Pokiwała głową z zadumą. - Ale tak to jest. Jeden głupi krok może spieprzyć człowiekowi całe życie. Pamiętaj o tym, zanim znowu pomyślisz, że wszystko już wiesz. Jeden głupi krok... Matka mówiła o Willym Smisie i nieplanowanej ciąży. Rodzina ją wydziedziczyła, Willy traktował jak worek treningowy. Rzeczywiście, gorzej nie mogła wybrać. Tyle że w efekcie tego głupiego kroku urodził się on. Zrobiło mu się smutno. - Będę uważał, mamo. - Bardzo cię proszę. - Pogłaskała go delikatnie po policzku. - Nie wyobrażam sobie, że mogłabym cię stracić. Nie zniosłabym tego. Chciał powiedzieć to samo, ale zrobiło mu się głupio: jest w końcu facetem, nie będzie się rozklejał, nawet wobec matki.

pragnę i potrzebuję. Mam jednak do ciebie pytanie. Kochasz mnie, Alexandro?” Łza spadła na podpis: „Twój Lucien.” Lord Kilcairn, którego poznała, szukając pracy, nigdy nie przekazałby nikomu swojego dziedzictwa, zwłaszcza Rose Delacroix. Zrobił to jednak. Dla niej. Wstała i zaczęła spacerować po pokoju. Testament podpisany przez Luciena oraz świadków: pana Mullinsa, lorda Beltona i jeszcze jednego prawnika, niewątpliwie był Sprawdź Bebe była zbyt głupia, by wyczuć sarkazm w głosie koleżanki. - Dokładnie - przytaknęła skwapliwie. - Ona do nas nie pasuje. Jeśli o mnie chodzi, na pewno nie będę się z nią zadawać. Otworzyły się drzwi i do łazienki weszła budząca niechęć panienek dziewczyna. Zrobiło się raptem cicho, małe snobki odwróciły wzrok, udając, że nie widzą przybyłej. Glorii zrobiło się żal dziewczyny, która wyglądała na kompletnie zagubioną, choć głowę trzymała dumnie i wysoko. Ruszyła w kierunku kabin, ale Bebe i kilka innych zagrodziło jej nagle drogę. Kiedy spróbowała obejść barykadę, panienki także się przesunęły. - Przepraszam - bąknęła zaczerwieniona. Bebe spojrzała na nią z pełnym niewinności zdziwieniem. - Och, to my przepraszamy. Chcesz przejść? - Tak. - Twarz dziewczyny spąsowiała. Bebe wytrzymała nową jeszcze przez chwilę, wreszcie odsunęła się na bok. Dziewczyna przeszła i żywa barykada zwarła się na powrót. Gloria domyślała się, co nastąpi za chwilę. Kiedy dziewczyna wyszła, panienki zablokowały jej dojście do umywalek. - Przepraszam - powtórzyła. I znowu Bebe z udanym zdziwieniem wygłosiła swoją kwestię: - Och, to my przepraszamy. Chcesz przejść? Gloria miała dość. Uważała, że przyglądać się z boku popisom okrucieństwa jest oznaką tchórzostwa i słabości. Nigdy nie wybaczyła sobie tchórzliwego zachowania tamtego dnia przed laty, kiedy to usiłowała zrzucić całą winę