nakazał służącym wyjść. Gdy do niej podszedł, oczy mu błyszczały. - Niebawem wrócę -

- Próbujesz mnie uwieść? - A działa? - Oczywiście. - Jednak nie chcesz tego, prawda? Tylko skąd masz pewność, że się nie mylisz? - Nie mam. Wiem, iż możesz zdobyć każdą kobietę, ale ja nie jestem tym typem, który nadaje się do stałych związków. - Kto powiedział, że chcę kogoś na stałe? - Już to przerabialiśmy. - Pięć lat temu. - Naprawdę powinieneś dać temu spokój. Wiedział, iż miała rację, a jednak coś niezrozumiałego popychało go ku niej. - Ciągle cię widzę... - Przestań. - Czuję cię. - Bryce, dosyć... - Klara wstała i odstawiła kieliszek z winem, którego nie tknęła. - Znowu uciekasz? - spytał. - Zostałam tu dla Karoliny pod warunkiem, że będziesz się trzymał ode mnie z daleka. - Jeden Bóg wie, iż próbuję, a jednak nie potrafię zapanować nad pragnieniem dotknięcia cię. - Nie zamierzam więcej być wykorzystywana. Bryce nie wiedział, czy miała na myśli zdarzenie w Hongkongu, czy coś innego. - Przecież ty wcale mnie nie pragniesz. Połączyła nas tylko jedna noc. Nawet gdybym chciała, nie mogłabym ci dać więcej. - Dlaczego mam w to wierzyć? - spytał. - Ponieważ mówię prawdę. http://www.pracowniaemg.info.pl/media/ jesteś maskotką Kilcairna. Wyczuła, że stojący za nią hrabia szykuje się do zadania śmiertelnego ciosu. Najwyraźniej doprowadzenie panny Beckett do omdlenia tylko zaostrzyło mu apetyt. - Chętnie z tobą zatańczę, kuzynie - powiedziała, zanim jej pracodawca zdążył otworzyć usta. - Nie wiedziałam, że chcesz utrzymywać ze mną kontakty. Virgil zaśmiał się i zerknął za siebie, by się upewnić, że nadal ma wierną publiczność. - W tym wypadku nie chodzi mi o kontakty towarzyskie. Po prostu co miesiąc staram się spełnić kilka dobrych uczynków i właśnie jednego mi brakuje. Jego kompani parsknęli śmiechem, a Alexandra oblała się łuną. Ostre słowa same cisnęły się jej na usta, pohamowała się jednak i uśmiechnęła. - Jak sobie życzysz, kuzynie. - Właśnie się nad czymś zastanawiałem, lordzie Retting - przemówił Kilcairn. - Proszę, nie - szepnęła.

- Rozumiem. Przystanęła, ale oparł się pokusie, żeby sprawdzić jej minę. Twarz panny Gallant zdradzała każdą myśl i emocję. - Lordzie Kilcairn... Odczekał całe pięć sekund. - Tak, panno Gallant? Sprawdź Przystanęła w pół kroku. - Nie, ale jak mogłabym zostać... - Słuchaj, Lex. Powiedział rzecz, która ci się nie spodobała, więc go zbeształaś. To on powinien czuć się winny i przeprosić. Nie zwolni cię, jeśli jest dżentelmenem. Przynajmniej do czasu, aż pomożesz mu wydać kuzynkę za mąż i znajdziesz sobie inną posadę. - Ale on nie jest dżentelmenem. - Opadła na krzesło. Widać niczego go nie nauczyła, skoro się łudził, że ona zechce wyjść za człowieka tak cynicznego, sarkastycznego... ciepłego, zabawnego i inteligentnego jak on. O, nie. Nie będzie polegać na nikim oprócz siebie. Nikomu nie zaufa. Vixen patrzyła na nią badawczo. - Lubisz go, prawda? - spytała w końcu. Alexandra zerwała się z krzesła. - Nie ma znaczenia, czy go lubię, skoro on nic do mnie nie czuje. - Potrząsnęła głową.