kurtki czuł się zdecydowanie nieswojo. – Peszyła ją moja uroda. Poza tym, jak dowiedziałem

nieoczekiwanym zdaniem albo nieprawdopodobnym rozstrzygnięciem, uprzednio zrobiwszy minę znamionującą bardzo mądre i surowe skupienie. Teraz też, kiedy wymieniono argumenty, nie dochodząc do żadnego wniosku, i nastąpiło męczące milczenie, władyka nachmurzył białe, przecięte trzema pionowymi zmarszczkami czoło, zamknął oczy i zaczął przebierać paciorki różańca z drewna sandałowego swymi wspaniale białymi i wypielęgnowanymi palcami (o ręce dbał Mitrofaniusz szczególnie troskliwie i prawie nigdy nie wychodził na dwór bez jedwabnych rękawiczek, objaśniając to tym, że osoba duchowna, dotykająca komunikantów, powinna traktować ręce z największym szacunkiem). Posiedziawszy tak przez jakąś minutę, przewielebny znów otworzył błękitne oczy, w których błysnęła iskierka, i tonem nieznoszącym sprzeciwu powiedział: – Alosza pojedzie, Lentoczkin. Matwieja Bencjonowicza i Pelagię stać było tylko na głośne: – Ach! * * * Nawet gdyby się ktoś specjalnie starał, nie zdołałby chyba wynaleźć bardziej paradoksalnego kandydata do tajnej inspekcji w niezwykle delikatnej, wewnątrzkościelnej sprawie. Aleksy Stiepanowicz Lentoczkin, którego dla młodości lat i rumianej pyzatości policzków poza oczy (a często i otwarcie – on się nie obrażał) nazywano nie inaczej, tylko http://www.profesjonalna-ortopedia.com.pl dwanaście obcych osób może bardziej w ciebie wierzyć, Rainie, niż ty sama? Rainie nie mogła odpowiedzieć. Gardło znowu jej się zacisnęło. Spuściła wzrok i zaczęła przyglądać się szczelinom między płytami chodnika. – Jeśli naprawdę chcesz zacząć nowe życie, Rainie – powiedział łagodnie Quincy – zrób to. Wybacz sobie. Idź do sądu i daj przysięgłym szansę, żeby i oni mogli ci wybaczyć. Jesteś dobrym człowiekiem. Jesteś świetną policjantką. Zapytaj, kogo chcesz w Bakersville. Zapytaj Sandersa. Zapytaj Luke’a. Zapytaj mnie. Jestem przemądrzałym agentem FBI, ale gdybym mógł znowu z tobą pracować, byłby to dla mnie zaszczyt. – Och, zamknij się, Quincy. Przez ciebie zaraz się rozpłaczę. – Rzeczywiście. Otarła kąciki oczu i pociągnęła głośno nosem. Cholerny agent. – Co zamierzasz zrobić? – Może masz rację. – Oczywiście, że mam rację. Jestem ekspertem.

przybory kosmetyczne – jeszcze jeden prezent od biura turystycznego „Cook & Kantorowicz”, otrzymany wraz ze wspomnianym już woreczkiem ręcznej roboty. Tylko że kosmetykami, w przeciwieństwie do użytecznego woreczka, pątniczka zrazu posługiwać się nie zamierzała. Chciała podarować go jakiejś świeckiej pani, a tu masz tobie! Ładna mi zakonnica, nie ma co mówić! – zamartwiała się w myślach pani Polina, pudrując ohydne piętno. I jeszcze zazdrościła brunetkom: cerę mają grubą, smagłą, goi się Sprawdź piwa. Agent wszedł do pokoju i, nie czekając na zaproszenie, usiadł. – Ten facet to pewnie policja stanowa? – Jej wysokość Chodząca Doskonałość reprezentuje stanowy wydział zabójstw. Niech Bóg ma nas wszystkich w opiece. – Dziewięćdziesiąt procent skazanych robi wrażenie. – Podobnie jak jego ortografia. A mimo to ma się go dość po pięciu minutach rozmowy. – Problemy ze śledztwem? – Spieprzyłam je koncertowo – zapewniła uprzejmym tonem. – A teraz spoczywa pani na laurach? – Bynajmniej. Planuję następny występ. Znowu zadrżały mu kąciki ust. Rainie z zadowoleniem zauważyła, że go rozbawiła, ale nadal nie miała nastroju na pogawędkę. Pochyliła się w stronę gościa i przeszła do rzeczy.