- Wiec co ty tu robisz? Nie powinienes byc teraz z nia? - Tak. Byłem przy niej cały czas. Ale... nie wiedziałem, jak sie z toba skontaktowac. Nie odpowiadałes na moje listy... no i... - Nie przepadam za poczta elektroniczna. - Tak, to te¿ problem. - Jeden z wielu. Nick oparł sie o brudny błotnik dodge'a, powtarzajac sobie w duchu, ¿e nie da sie w to wciagnac. Ten dran, jego brat, celował w takiej gładkiej gadce. Z tym szczerym, pełnym zrozumienia usmiechem na twarzy, z silnym, budzacym zaufanie usciskiem dłoni, umiejetnie podtrzymujac kontakt wzrokowy, potrafiłby namówic tonacego, ¿eby mu oddał swoja kamizelke ratunkowa. Starszy od Nicka o trzy lata Alex był obyty i wytworny. Studiował w Stanford, a dyplom z prawa zrobił na Harvardzie. Nick miał to wszystko w nosie. - Co sie własciwie stało? - spytał, usiłujac zachowac spokój. - Wypadek samochodowy. http://www.przedszkole9.edu.pl Palce na jej skórze były miekkie, gładkie... Rece Aleksa. Rece jej me¿a. O Bo¿e, dlaczego niczego nie pamieta? Próbowała przypomniec sobie jego twarz, kolor włosów, szerokosc ramion, rozmiar butów, cokolwiek, ale nie mogła. Pachniał lekko dymem papierosowym, a kiedy rekaw jego marynarki dotknał jej nadgarstka, poczuła szorstkosc wełnianej tkaniny. I nic wiecej. - Kochanie, prosze, obudz sie. Brakuje mi ciebie, a dzieci... – Głos załamał sie nagle, jakby zduszony przez zbyt silne emocje. Dzieci? Nie! Niemo¿liwe, ¿eby miała dzieci i nie wiedziała o tym,
pietnascie lat. Niedługo bedzie mógł prowadzic samochód. Kylie z trudem przełkneła sline. Była ciekawa, a Lucas jej sie podobał. Był popularny. Przystojny. Bogaty. - Moglibysmy... no wiesz... zrobic to - powiedział miekko. - Nie! Sprawdź - Nie, kolacji nigdy nie podajemy przed ósma. Ale pani Eugenia lubi, ¿eby wszystko było porzadnie przygotowane. - Wierze- odparła Marla, myslac o swojej nieskazitelnej, dra¿liwej tesciowej. Przypuszczała, ¿e Eugenii nigdy nie zdarzyło sie nagiac ani tym bardziej złamac ¿adnej ze swych 126 zasad. Była te¿ pewna, ¿e starsza pani nigdy nie zmienia raz podjetych decyzji. - Jamesa nie ma w pokoju dziecinnym - powiedziała Marla, kiedy szły korytarzem. - Byłam tam. - Jest na dole. Z Fiona i pania Eugenia. Dobrze. Jedno zmartwienie mniej. Sprawnie, jak dyrektor muzeum, Carmen pokazała jej