- Shelby podniosła głowę i zobaczyła, że Lydia krząta się w kuchni, pewnie równie zmęczona i skołatana jak ona.

rób tego, popełniasz wielki bład. Bład, którego nigdy nie bedziesz w stanie naprawic. Ale jego dłonie i usta, jednoczesnie łagodne i stanowcze, odbierały jej wole. Przylgneła plecami do kafelków. Woda kaskadami spływała z włosów i ramion Nicka, kiedy pochylał sie nad Marla. Spojrzał na nia i ujał w dłonie jej piersi, całujac najpierw jeden ciemny, twardy sutek, a potem drugi. Marla zadr¿ała, czujac jego goracy oddech, poddajac sie ogarniajacej całe jej ciało ¿adzy. - Jestes taka piekna - powiedział Nick, pocierajac jej sutki palcami, a potem schylił głowe i wtulił twarz w jej piersi. Pod Marla ugieły sie nogi. Wygieła całe ciało w łuk, a wtedy Nick wsunał jedna dłon pod jej plecy, przyciskajac ja mocno do siebie. Marla wsuneła palce w jego mokre włosy i zaciskajac je spazmatycznie na jego głowie czuła, ¿e nic ju¿ jej nie powstrzyma. Nick całował ja, piescił i głaskał, rozpalajac ja do białosci. - Nick, och Nick, prosze- - wyszeptała urywanym głosem, chcac wiecej, jeszcze du¿o wiecej. Nick zsunał sie ni¿ej, przesuwajac czubkiem jezyka po http://www.psychologiareligii.pl wchodzi ci w droge? Dobre pytanie, pomyslała Marla, czujac, ¿e znowu odpływa. Miała ochote znowu zapasc w głeboki, spokojny sen, ale nikt nie odpowiedział Cissy i w pokoju zapanowała pełna napiecia cisza. - Dlaczego nikt nie chce o nim rozmawiac? - spytała w koncu Cissy. - Czasem mi sie wydaje, ¿e jego imie to słowo na cztery litery, czy cos takiego. - Bo jest - baknał Alex. - Tak jak twoje - odparła Cissy dosc głosno, by wszyscy to usłyszeli. - Nie ma o czym mówic - powiedziała Eugenia. - Bracia nie zawsze sie ze soba zgadzaja.

wciagniety w cos takiego. Rozmawiałam z nim i sadze, ¿e jest w porzadku, ale to dra¿liwy gosc. Oznajmił, ¿e nie pozwoli, by gwałcono jego prawa jako obywatela tego kraju tylko z powodu jego pochodzenia. Znasz te spiewke. - Ale współpracował? - Tak. - Janet energicznie kiwneła głowa. Sprawdź telewizora, ani odgłos kroków zbli¿ajacych sie do drzwi. Nie dosłyszeli okrzyku zaskoczenia ani głosu oznajmiajacego, ¿e ktos, kto tu mieszka, ju¿ spieszy, by wpuscic nieoczekiwanych gosci. Nikt nie patrzył przez wizjer. W mieszkaniu panowała absolutna cisza. - Co teraz? - spytała Marla. Stali na zniszczonej, szarej wykładzinie w dusznym, słabo oswietlonym korytarzu. Wszystko wokół było tandetne i zszarzałe. - Nie mam klucza. - Wiec po¿yczymy sobie klucz od portiera. - Jak? Nick podrapał sie po pokrytej jednodniowym zarostem brodzie. - Sprawdzmy, czy wezmie cie za Kylie. Daj mi dziecko i