– Mikołaju, miły, proszę się ulitować... Niech mnie pan nie dręczy! Nie mogę... W żaden

dowiedzieli, przegnaliby mnie z katedry na zbity łeb, a może by i godności pozbawili. Ale nie z obawy o mój biskupi płaszcz przysiągłem sobie, że to ostatni raz, tylko ze strachu o ciebie. Zapomniałaś, jak ostatnim razem omal życia przez tę przebierankę nie straciłaś? Koniec, żadnej Lisicynej więcej nie będzie i słyszeć o tym nie chcę! Długo jeszcze spierali się o tę jakąś tajemniczą Lisicynę, żadne jednak nie przekonało drugiego i rozstali się, pozostając każde przy swoim zdaniu. A nazajutrz rano poczta dostarczyła przewielebnemu list z wyspy Kanaan, od doktora psychiatrii Korowina. Władyka otworzył kopertę, przeczytał, co w środku napisane, chwycił się za serce, upadł. Zaczął się w komnatach biskupich niewidziany popłoch: nadbiegli lekarze, wierzchem przygalopował gubernator, z zamiejskiej posiadłości przypędził, bez kapelusza, na nieosiodłanym koniu, marszałek szlachty. Nie obeszło się oczywiście bez siostry Pelagii. Przyszła cichuteńko, posiedziała w poczekalni, patrząc z lękiem na miotających się lekarzy, a potem, ułowiwszy chwilkę, wzięła na stronę sekretarza władyki, ojca Starownego. Ten opowiedział jej, jak doszło do nieszczęścia, i pokazał fatalny list, w którym była mowa o nowym pacjencie lecznicy doktora Korowina. Resztę dnia i całą noc mniszka spędziła w archijerejskiej komnacie z obrazami, klęcząc nie na prie-dieu7, tylko wprost na podłodze. Gorąco modliła się o uleczenie chorego, którego śmierć byłaby nieszczęściem dla całej krainy i dla wielu tych, co go kochali. Do sypialni, http://www.psychologpiaseczno.pl krwią dwie ośmioletnie dziewczynki. Na miłość boską, kobieto, oprzytomniej! – Mój syn nie jest mordercą! – A może jest! I co mamy z tym fantem, do cholery, zrobić? Rainie przerwała, zadyszana. Sandy też z trudem łapała powietrze. Patrzyła na Lorraine Conner i wydawało jej się, że jeszcze nigdy nikogo tak nie nienawidziła. Jak ona śmiała mówić o Dannym w ten sposób. Po tych wszystkich kolacjach u O’Gradych. Po tym, jak Danny tyle razy prosił, żeby usiadła obok niego. Był taki słodki i zapatrzony w tę zimną, nieczułą... I nagle zdała sobie sprawę, że oczy Rainie dziwnie błyszczą. Że policjantka zacisnęła usta, żeby się nie rozpłakać. Z gardła Sandy wydarł się szloch. W spojrzeniu Rainie dostrzegła wszystkie prawdy, którym mozolnie próbowała zaprzeczyć, a teraz stanęła wobec nich bezbronna. Danny był samotnikiem. Ulegał atakom złości. Nie dogadywał się z Shepem i kolegami w

tym zmiana wyglądu zewnętrznego to żaden problem. – Czemu od razu tego nie załatwimy? – zniecierpliwiła się Rainie. Wszyscy pokiwali głowami. Kilku młodych policjantów sięgnęło po pałki. Mieli sporo doświadczenia w pacyfikowaniu pijanych awanturników i teraz byli gotowi do akcji. Oficer Carr przedstawił im plan działania. Kierownik motelu zadzwoni do pokoju podejrzanego i pod pretekstem, że są jakieś problemy z rachunkiem, poprosi Duncana, żeby Sprawdź Typowe błędy. – Tak? Więc dlaczego unikasz telefonów? Drgnął, zbity z tropu. Po chwili rzucił jej pełne uznania spojrzenie. Rainie ucieszyło, że zdołała go zaskoczyć. – Nie zdawałem sobie sprawy, że to takie widoczne. – Pierce? – Nie nazywaj mnie tak. Tylko moja była żona zwraca się do mnie po imieniu. Wszyscy inni mówią po prostu Quincy. Jak do tego lekarza ze starego programu telewizyjnego. Seryjni mordercy, specyficzne poczucie humoru – wymamrotał. Nie przestawała się w niego wpatrywać. W końcu odstawił szklankę. – Jedna z moich córek – powiedział nagle – jest w szpitalu. – Coś poważnego? – Ona umiera. Nie, to nieprawda – poprawił się. – Właściwie już nie żyje. Nie żyje od