pułapkę. Tylko wtedy zdoła mu pomóc. Może jest jeszcze jakaś nadzieja?

I czekał. Odwróciła wzrok od morza i spojrzała mu w oczy. Nigdy dotąd nie spotkała wspanialszego mężczyzny. Dla niej był stokroć piękniejszy niż ten pejzaż, i sto razy bardziej niebezpieczny niż ostre skały. Gdy siedział wyprostowany w siodle, miał w sobie coś z żołnierza. I z poety. Jej serce zdradziło ją i wyrwało się do niego, nim zdążyła przekonać samą siebie, że ta miłość nie jest dla niej. To doznanie walczyło jeszcze z poczuciem obowiązku, ale nie mogła już pozostać obojętna. Bez wahania podała mu dłoń. - Wiem, za kogo mnie masz... - zaczął, ale powstrzymała go ruchem głowy. - Edward... - Zaczekaj! - Zacisnął dłoń wokół jej palców. - Wiem, co o mnie myślisz, i niestety nie mogę powiedzieć, że się mylisz. Mógłbym kłamać, obiecywać, że się zmienię, ale nie chcę. Kupił ją tym. Nim zdążyła temu zapobiec, ogarnęła ją czułość. Tylko ten jeden raz, obiecała sobie. Tylko ten jeden magiczny raz. - Ja wcale nie chcę, żebyś się zmieniał. - A ja naprawdę chciałem powiedzieć to, co powiedziałem ci na przyjęciu. Tyle że zrobiłem to w niedopuszczalny sposób. Pragnę cię, Bello. - Odwrócił głowę i idąc za jej wzrokiem, dotarł do linii horyzontu. - I rozumiem, że nie będzie ci łatwo uwierzyć, że nigdy dotąd nie mówiłem tego szczerze żadnej kobiecie. Wierzyła mu. Ta wiara była niezwykła, porywająca, zakazana, ale ponad wszelką wątpliwość wierzyła mu. Przez jedną cudowną chwilę pozwoliła sobie mieć nadzieję. Zaraz jednak ją porzuciła. Przypomniała sobie, kim jest. Obowiązki ponad wszystko. Zawsze. - A ty uwierz mi - poprosiła - że gdybym mogła dać ci to, czego pragniesz, zrobiłabym to bez chwili wahania. Niestety, nie jest to możliwe. - Myślałem, że wszystko jest możliwe, jeśli się tego bardzo chce. - Nie. Niektóre rzeczy są po prostu nieosiągalne. - Ostatni raz popatrzyła na morze i zawróciła konia. - Wracajmy. Nie pozwolił jej odjechać. Mocno chwycił ją za ręce i przysunął się tak blisko, że ich wierzchowce zetknęły się bokami. - Powiedz mi, co czujesz! - zażądał w przypływie niespodziewanej frustracji. - Daj mi chociaż tyle, do cholery! - Czuję żal. Puścił jej dłonie, ale nie cofnął konia. Objął ją za szyję i pochylił się w jej stronę. - Jeszcze raz chcę usłyszeć, co czujesz... Pocałunek był lekki, łagodny, uwodzicielski. W pierwszym odruchu zacisnęła palce na wodzach, ale po chwili rozluźniła mięśnie. To nie tak miało być, pomyślała. Jedna magiczna chwila i przestaję racjonalnie myśleć. - Edward! - szepnęła miękko, ale próbowała się od niego odsunąć. Znów ją przytrzymał. - Jeszcze chwilę... Potrzebował jej. Gotów był żebrać o najmniejszą odrobinę uczucia. On, który nigdy dotąd nie musiał prosić kobiet o nic. To, czego chciał od Belli, nie było tylko namiętnością. Pragnął jej serca z desperacją, jakiej dotąd nie zaznał. I ta desperacja sprawiła, że nie posunął się dalej. Kosztowało go to bardzo wiele, ale znalazł w sobie dość siły, by przerwać pocałunek. Jeśli chce zdobyć jej serce, musi być cierpliwy. Jego Bella jest przecież taka delikatna, wrażliwa i niewinna. http://www.psychoterapeutawarszawa.info.pl/media/ Kurkow, mógł wywrzeć na politykę angielską wpływ korzystny dla Rosji. Dzięki traktatom handlowym i sojuszom wojskowym jego ojczyzna mogłaby ciągnąć zyski z brytyjskiego przemysłu i potęgi morskiej. Był to bezpieczny plan, ale zagrażał mu jeden jedyny drobiazg - dziewczyna, która właśnie stukała do książęcych drzwi. Becky nigdy jeszcze nie była tak zdenerwowana. Układała sobie akurat w myśli przemowę do lorda namiestnika, gdy wielkie białe drzwi drgnęły i zaskrzypiały. Na progu stanął kamerdyner o władczym wyglądzie i krzaczastych, siwych brwiach. Dygnęła przed nim niepewnie. - Dzień... dzień dobry panu... ja... muszę się widzieć z księciem. - Doskonale, doskonale, w porządku - zapewnił ją łagodnie. - Proszę wejść i usiąść sobie. O, tam. Spojrzała na niego podejrzliwie. Był zanadto usłużny. Sądziła raczej, że będzie się musiała długo dopraszać o audiencję.

Był to kolejny powód, żeby nie opuszczać gasidła. Rozpustnicy, podobni temu mężczyźnie, niszczyli kobietom reputację dla igraszki. Tak przynajmniej słyszała. A jednak... była nieco zaintrygowana. Po namyśle uznała, że Alec Knight nie jest groźny Wysoki i mocno zbudowany, już dawno mógł odebrać jej gasidło, gdyby tylko chciał. Tak naprawdę kobiecie, która znalazła się w jego towarzystwie, groziło inne niebezpieczeństwo. Wszystko świadczyło o tym, że jest pożeraczem serc. Na pewno mnóstwo niemądrych dam poszłoby Sprawdź - Dlaczego? Skoro raz się udało, może się udać i drugi. - Kiedy się wpadnie w głęboką, czarną czeluść, cherie, trzeba się z niej wydobyć za wszelką cenę. Istnieje co prawda coś takiego, jak szczęście, ale ostatnio jakoś mi nie dopisuje. - Spotkałeś przecież mnie. Może teraz ci dopisze? Roześmiał się głośno. - Mówię poważnie. Jestem w czepku urodzona. - Jeśli mam być szczery, nie wydajesz mi się szczególną szczęściarą. Zaskoczyło ją to, ale zaraz potem parsknęła śmiechem. Zawtórował jej. Jak miło było się śmiać po tych kilku okropnych dniach... Boże! Co ona robi? Co za zuchwalstwo! Ale wszystko było lepsze od Kozaków. - Nie obchodzi mnie lord Draxinger - mruknęła. - A mój drugi przyjaciel, Rushford? Ten, którego kopnęłaś? - Też nie! - Kiedyś zostanie markizem.