pełza po niej chmara malusieńkich robaków. Wpatrywała się w zdjęcia w albumie leżącym

Buch, buch, buch! Wszystko umilkło. Żadnych kroków, żadnego szurania, tylko przerażająca cisza w napełniającym się wodą pomieszczeniu pod pokładem. O1ivia szczękała zębami, palce jej zdrętwiały, strach wziął górę. Daj mi siłę, modliła się bezgłośnie. Siłę. Kroki. Szybkie, gniewne. O1ivia znieruchomiała, uniosła okładkę albumu po raz ostatni. Zimna woda chlupotałajuż na wysokości jej kolan. Czuła w głowie każde uderzenie serca. Wyostrzone zmysły kazały słuchać. Kroki. Spojrzała na schody i w tej chwili otworzyły się drzwi. – Co do cholery! – Wrzasnęła porywaczka. – Co to za hałas? Co ty tam wyprawiasz? Cholera! Kroki na schodach. Nie! Przecież nie jest jeszcze gotowa! Kolejny cios, w który włożyła całą siłę. Porywaczka w piance brnęła przez wodę do klatki. Kamera się zachwiała. O1ivia wymierzyła ostateczny cios. Nóżki nie wytrzymały, kamera wpadła do wody. – Nie! Co to ma być? – Na twarzy porywaczki malowało się przerażenie. – Ty suko, przestań! – Brnęła przez słoną wodę, usiłowała dosięgnąć kamery, zanim zniknęła pod wodą. O1ivia osunęła się na kolana, szukała kamery, nie zwracała uwagi na wodę zalewającą jej http://www.psychoterapiamikolow.pl droczy. – Mógłbyś współpracować z Montoyą z Nowego Orleanu. Jak mówiłem, już się tym zajmuje. – Jasne. Połączymy siły, żeby rozwiązać... Och, zapomniałem, nie ma przestępstwa, nie ma zagadki do rozwiązania. – Hayes wbił wzrok w kotlet, sos jabłkowy i chleb kukurydziany. – Podsumujmy: przyjechałeś do Kalifornii z powodu stempla pocztowego i zdjęć. – Uważałem, że tutaj powinienem zacząć. – Jak już powiedziałem, ktoś się z tobą drażni. – To już wiem. Ale dlaczego? – Ty mi to powiedz. – Właśnie tego usiłuję się dowiedzieć. – Hayes nic się nie zmienił, nadal trzeba go było odpowiednio ustawić. – Po kolei: muszę się przede wszystkim dowiedzieć, czy w trumnie na pewno leży Jennifer.

Zadzwonił telefon. Zerknął na wyświetlacz – Jonas Hayes. – Hayes – powiedział do Montoi i przygotował się na stek kłamstw. Jeśli ten sukinsyn jest w jakikolwiek sposób w to zamieszany... Montoya łypnął groźnie i zacisnął dłonie na kierownicy. Odebrał. – Bentz – odchrząknął. – Posłuchaj, wiem, gdzie jest Olivia. – Hayes mówił cicho, powoli, jakby walczył z Sprawdź Powoli ich oczom ukazała się twarz kobiety. Leżała nieruchomo, wpatrzona w sufit. Jej cera przybrała niebieskawy odcień. Bentz poczuł falę żółci w gardle i przyglądał się zwłokom z niedowierzaniem. Na stole nie leżała Jennifer. Patrzył na martwą Fortunę Esperanzo. Rozdział 31 To nie Jennifer – powiedział Bentz. Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Niczego już nie wiedział. Co to ma znaczyć? Fortuna? Nie żyje? O, cholera! Hayes gwałtownie podniósł głowę, – Co? – To nie jest kobieta, za którą biegłem. To Fortuna Esperanzo. Jennifer kiedyś pracowała z nią w galerii sztuki w Venice Beach. – Ta tutaj? – Hayes wskazał zwłoki. – To jest Esperanzo? – Tak. – Bentz oparł się o ścianę i na moment zamknął oczy, gdy po chwili otworzył je