Całe dnie słuchania kolejnych pogróżek przez telefon zrobiły swoje.

Zanim śledztwo się skończy, całe miasteczko zaroi się od prawników, którzy będą reprezentować, chronić i ciągać do sądu kogo się da. Dziwię się, że George Walker nie zaskarżył jeszcze biura szeryfa. Przecież w jego mniemaniu wszystkiemu winien jest Shep. Rainie zagryzła dolną wargę. Nie chciała się przyznawać przy Sandersie, ale sytuacja zaczynała ją przerastać. – Myślisz, że mnie też zaskarżą? – Jasne – odparł obojętnie detektyw. – Walkerowie i Bensenowie prawdopodobnie wytoczą proces pracownikom biura szeryfa za to, że nie ostrzegli mieszkańców Bakersville przed Danielem O’Grady lub za spartaczenie dochodzenia. Więc oczywiście dotyczy to również ciebie. Potem pewnie wytoczą kolejny proces cywilny już bezpośrednio O’Gradym, na wypadek, gdyby nie zapadł zadowalający wyrok w sądzie karnym. Nie zdziwię się, jeśli to samo zrobią rodzice Melissy Avalon. No i zostają nam jeszcze wszystkie dzieciaki, które odniosły obrażenia, choć nikt nie został poważnie ranny. Ich rodziny pewnie podzielą się na dwa obozy. Jedni będą woleli jak najszybciej o wszystkim zapomnieć, a drudzy zmobilizują maksymalne środki i zaczną domagać się krwi. – Ale po co skarżyć biuro szeryfa? – zapytała z nachmurzoną miną Rainie. – Jesteśmy tak biedni, że większość policjantów pracuje ochotniczo. A jeśli już dostajemy jakieś pieniądze, to z kasy miasta, co znaczy, że praktycznie kosztami procesu zostaną obciążeni mieszkańcy Bakersville. – Miasto i biuro szeryfa są ubezpieczone od odpowiedzialności cywilnej – wyjaśnił http://www.psychoterapiamikolow.pl/media/ – Wyczyściła? – powtórzył Luke. Quincy zacisnął usta. – W rozmowie z Mannem Danny sugerował, że jego korespondent jest kobietą. Ciekawa ewentualność. Tylko nie podoba mi się, że słowa Manna są jedynym świadectwem w tej sprawie. Z drugiej strony, tłumaczyłoby to parę rzeczy. Braliśmy pod uwagę wielu podejrzanych, ale zawsze to byli mężczyźni. A Bóg jeden wie, że Danny’ego ciągnie bardziej do kobiet... Myślę tu o jego matce i Melissie Avalon. Pod wieloma względami byłby chyba bardziej podatny na wpływy kobiety. – Może pani Vander Zanden dowiedziała się, co wyprawia jej mąż – powiedział z namysłem Sanders, podchwytując wcześniejszą sugestię Quincy’ego. – A może Angelina domyśliła się w końcu, jaką rolę odgrywa w życiu szacownego pana Avalona – dodał Luke. – Pewnie nie jest miło uświadomić sobie, że mąż traktuje cię jako zapchajdziurę po córce, która niestety dorosła.

języku. Dał się wyczuć zdecydowany smak alkoholu, może zmieszanego z czekoladą i migdałami. Niezłe! De Beers też zjadł swoją i od razu zapytał: - Kto je produkuje? - Dobre, prawda? Jeszcze jedną? - Są... mocne. Sprawdź – Zabieraj się stąd – rozkazała Shepowi. – Znajdź Luke’a i odjeżdżamy. – Muszę najpierw zobaczyć się z Sandy – upierał się Shep. – Mamy przyjaciela... adwokata. Niech do niego zadzwoni. – Zabieraj się! O’Grady dał w końcu za wygraną. Rzucił synowi ostatnie spojrzenie. Wyglądał, jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Odwrócił się i wyszedł przez frontowe drzwi. Rozbłysły flesze. W tłumie zawrzało. Nagle Rainie wychwyciła nowy dźwięk – odległy warkot lądujących helikopterów. Wreszcie przyleciały śmigłowce po rannych. I Rainie nie mogła opędzić się od myśli, że w dalszej kolejności władze przyślą transport po ciała. Policjant Luke Hayes miał trzydzieści sześć lat, łysiał i był niższy od większości kobiet. Lecz jego wysportowane ciało, muskularne siedemdziesiąt kilogramów, przykuwało uwagę