- Wiem.

R S - Kara za dzisiejsze spóźnienie zostanie doliczona do rachunku, panno Thomas. Carrie skrzywiła się od wypowiedzianych za jej plecami słów, ale najpierw się uśmiechnęła, a dopiero potem stanęła twarzą w twarz z kierowniczką żłobka. - Przepraszam, pani Plewman - usprawiedliwiała się. Ledwo było ją stać na opłacenie tego żłobka. - Klientka mnie zatrzymała. - Hmmm... - Pani Plewman z naganą oglądała czerwoną skąpą sukienkę i sandałki na wysokich obcasach, które Carrie wciąż jeszcze miała na sobie. Dobrze, że przez szczelnie zapiętą kurtkę nie było widać ogromnego dekoltu. - Nie prowadzę działalności charytatywnej, panno Thomas. Proszę, żeby to się więcej nie zdarzyło. Tym razem wyjątkowo nie naliczę pani kary za spóźnienie. - Dziękuję bardzo, panno Plewman. Życzę miłego wieczoru. http://www.qmed.com.pl - Który dzisiaj? - Dziesiąty. - Przecież jesteś wiedźmą,- powiedziała ona takim tonem, jakbym zarabiała na życie czyszczeniem jam - czemu nie teleportowałaś się do Dogewy lub nie skróciłaś sobie drogi? - Ja nie mogłam od razu złapać wilka, a teleportacja nie zostawia śladów, po których on mógłby mnie odnaleźć. “I, uczciwie mówiąc, ja do tej pory nie wyćwiczyłam się w teleportacji. Zaniosłoby mnie do Jasnego Gradu, na klomb ze świętymi różami, a potem udowadniaj rozwścieczonym elfom, że chybiłaś”. Lereena w sposób nieokreślony parsknęła. - Jak to się zdarzyło? - Wasza ambasada wpadła w zbójniczą zasadzkę. - My jeszcze trakcie drogi przez las umówiliśmy się nie mówić Władczyni i arlijskim wampirom o łożniakach. Zanim przekonamy się, że ona nie jest jednym z nich. Ona nawet okiem nie mrugnęła, nawet nie zainteresowała się, kto ocalał z jej poddanych. Czy to ja coś niepotrzebnie chlapnęłam, czy to takie drobnostki ją nie wzruszały. - Kto to był? - Trolle - ze względu na prawdopodobieństwo skłamałam. W wampiry ona by nie uwierzyła, a trollich klanów jest na pęczki, zresztą ta rasa słynie z nieokiełznanego usposobienia i lekceważenia do śmierci swojego, cudzego, bez litości rozprawiając się z niepotrzebnymi świadkami. Szukać wśród nich morderców Władcy na próżno, a wojnę ogłaszać głupio, na nich to nie zrobi wrażenia i po prostu nie przyjdą. - Czy naprawdę? -Lereena, widocznie, też przypomniała sobie znane przysłowie: “Śmiały tylko na siebie narzeka, a u tchórza zawsze troll winny”. - Właśnie tak - z kamiennym wyrazem twarzy potwierdziłam, udając, że nie zauważam szczerej ironii w głosie mojej rozmówczyni. Oskarżyć mnie o mord ona nie mogła, inaczej po co by mi, Strażniczce, tak jechać do Arlissa zamykać Krąg? Wampirzyca zmieniła temat:

w progu pokoju dziecinnego stanął Ash. - Śpi? - zapytał cicho. - Tak - odszepnęła. - Znaleźliście stada? - Większość. Przepędziliśmy je na północne pastwiska. Będą tam miały pod dostatkiem trawy i wody. - Zamilkł na moment, po czym zapytał: - Możesz się od Sprawdź na urodzie. Nawet jej mąż Maurice za bardzo cieszył się, że nadal ma żonę, a jego dziewięcioletnia córka matkę, by przywiązywać wagę do jakiejś tam blizny. Ale Angela nie mogła się pogodzić z tym, co uważała za poważne oszpecenie, a ponieważ jednocześnie wstydziła się swej niewdzięczności, popadła w końcu w głęboką kliniczną depresję. Lizzie wyrastała w tym czasie na osamotnioną nastolatkę, która nie mogła się doczekać, kiedy uda się jej wyrwać z domu na uniwersytet. Dziesięć lat później Maurice zmarł na atak serca i stan Angeli gwałtownie się pogorszył. Lizzie poczuła się w obowiązku porzucić studia oraz wolność, jaką