Santa Rosa. Pracuje w małej knajpce, gdzie podaje kawe. Tak

naprawdę stał obok stolika ze szklanym blatem. Kawa parowała znad filiżanki. Zasłonił oczy okularami przeciwsłonecznymi. Miał na sobie czyste levisy i brązową koszulę, której rękawy zawinął aż do łokci. Był ogolony i zaczesał włosy do tyłu, chociaż podejrzewała, że za chwilę znowu mu się zwichrzą. Pamiętała, że przeważnie opadały mu na oczy niesforną, chłopięcą czupryną. - Co ty tutaj robisz? - Wczoraj odjechałaś tak nagle. Fakt. Usłyszawszy, że Ross McCallum wrócił do Bad Luck, Shelby szybko wymamrotała pod nosem jakieś usprawiedliwienie, wybiegła z domku Nevady, wsiadła do wynajętego cadillaca i zdenerwowana, odjechała w obłoku kurzu. Już współpraca z Nevadą była trudna, ale perspektywa spotkania z Rossem McCallumem wydawała się koszmarem. Wprawdzie wiedziała o uniewinnieniu McCalluma, ale na myśl o tym, że drań przebywa w Bad Luck, robiło jej się słabo. - Byłam wytrącona z równowagi - odparła, podciągając się na krawędź basenu. Wycisnęła włosy i chwyciła ręcznik, a potem zmrużyła oczy i popatrzyła na swojego gościa. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co tutaj robisz? - Myślałem, że jesteśmy partnerami. - Partnerami? - Natychmiast zrobiła się podejrzliwa. Potem zrozumiała, o co chodzi. Wytarła się ręcznikiem, czując na sobie jego wzrok. - Aha. - Tak. Jeśli chodzi o odnalezienie naszej córki. Naszej córki. - To był twój pomysł. http://www.qmed.com.pl/media/ Czy przypadkiem Vianca nie miała brata? Roberto, tak miał na imię! No, ale dlaczego nie było go w sklepie? Katrina przejrzała wydanie „Cosmopolitana” sprzed miesiąca, nasłuchując, o czym plotkują klienci sklepu. Połowa rozmów odbywała się w języku hiszpańskim i Katrina w duchu przeklinała swojego nauczyciela hiszpańskiego z liceum, gdyż niewiele rozumiała. Nie, żeby te rozmowy były szczególnie ciekawe. Udało jej się dowiedzieć, że w mieście właśnie urodziły się bliźnięta, że połów ryb w pobliskim jeziorze był bardzo skromny i że pożar omal nie zniszczył czyjegoś domu. Wielkie mi co. Już miała wychodzić, kiedy w końcu usłyszała coś, co ją zainteresowało. Część rozmowy była po hiszpańsku, ale wyłowiła nazwisko Ross McCallum. Zerknęła przez ramię i dostrzegła reakcję, której się spodziewała. Oczy Vianki zabłysły. Zmarszczyła nos. Katrina wytężała słuch, ale nie wszystko zrozumiała. Jednak emocji mogła się domyślić. Zauważyła, że Vianca nie jest zachwycona. Jej śliczna buzia nagle się zachmurzyła, a ludzie przebywający w sklepie po cichu składali jej wyrazy współczucia.

- Jest moim dzieckiem. - Spojrzał na nia ironicznie i usmiechnał sie z przymusem. Marla czuła sie bardziej zdezorientowana ni¿ kiedykolwiek. - Ale... jak...? - Widzisz, co sie dzieje, kiedy wypijesz za du¿o d¿inu z tonikiem? - teraz usmiechał sie szeroko, tryumfalnie, jakby Sprawdź tak¿e nie rozpoznał twarzy z rysunku. - W porzadku. - Paterno właczył komputer i szybko wystukał cos na klawiaturze. - Na podstawie rysunku opracowalismy to... - Na ekranie pojawiła sie twarz me¿czyzny w okularach, z wasami i wystajaca szczeka. Paterno odwrócił ekran, ¿eby Marla mogła zobaczyc portret. Potrzasneła głowa. - A teraz? - Paterno uderzył w jakis klawisz i wasy znikneły. - Nie... - A teraz? - Me¿czyzna został pozbawiony okularów. Paterno spróbował jeszcze kilku kombinacji, dodajac brode, zmieniajac kolor i linie włosów nad czołem, ale ¿aden z tych wizerunków nic Marli nie mówił.