– Trochę. – Sandy trzymała wysoko głowę. – Ale przyjaciele wspierają nas. Jedna para z

Mary wbiła wzrok w swoje dłonie na kolanach. Rozplotła palce, przez chwilę obracała pierścionek z trzykaratowym kamieniem, a potem znów splotła palce. - Przysięgam, że nie wiedziałam - szepnęła. - Mary, oddaj przysługę nam obu. Wyrzuć to z siebie. 84 A Mary gwałtownie podniosła głowę. Jej oczy ściemniały. Może jednak pani Olsen miała w sobie trochę ognia. - No dobra! Cały czas nosiła ze sobą puszkę dietetycznej coli. Wtedy o tym nie myślałam, ale Mandy ciągle miała ją przy sobie. Wiesz, nawet gdy szła do toalety. - Myślisz, że na boku robiła sobie drinka? Wygląda jak cola, pachnie jak cola, więc dodała trochę rumu? - To nie byłby pierwszy raz. - Alkoholicy znają naprawdę dobre sztuczki - zgodziła się Rainie. - Mary, zastanówmy się nad tym. Amanda przez chwilę zabawia się w barmankę. Mówisz, że przyjechała najpóźniej o dziesiątej, a wyszła dopiero o wpół do trzeciej. To znaczy że wzmocnioną colę piła przez co najmniej cztery i pół godziny. Nie zauważyłaś tego? - Nie - odpowiedziała natychmiast Mary. Teraz jej głos brzmiał pewnie. http://www.radkowskiewioski.pl/media/ Chciał poczuć, że coś osiągnął, coś zmienił. Do diabła, może rzeczywiście chciałby cały świat został tak uporządkowany jak papiery na blacie jego biurka. A zresztą, jakie to miało znaczenie? Detektyw Sanders był po prostu cholernie dobrym gliną. Koledzy podśmiewali się z niego. Wywracali oczami na widok wypielęgnowanych dłoni, nabijali się z wypolerowanych do połysku butów. Kiedyś dla żartu w miejsce drogiego eleganckiego zszywacza, który sam sobie kupił, podłożyli mu zacinający się przydziałowy bubel. Innym razem podmienili koła w samochodzie, żeby sprawdzić, czy Abe zauważy. Zauważył. Ale współpracowali z nim. Podczas śledztwa Sanders zachowywał się jak człowiek opętany. Był pełen pasji, żaru i gniewu. Furii na niesprawiedliwości tego świata i na zasranych łobuzów o ptasich móżdżkach, którzy odbierają życie dobrym, uczciwym, ciężko pracującym ludziom.

Quincy zamknął oczy. Starał się opanować. Nie powinien był robić czegoś takiego. - Elizabeth? 57 - Zastanawiałam się, czy mógłbyś oddać mi niewielką przysługę - powiedziała cicho. - Nic wielkiego. Po prostu chciałabym, żebyś kogoś sprawdził. Sprawdź Na pokładzie samolotu prywatni detektywi nie mogą mieć przy sobie broni. Quincy przytaknął, a potem odwrócił się w stronę córki. Stała nad otwartą walizką. Przed chwilą oddała ojcu swój miotacz. - Ja też mam glocka - powiedziała Kimberly, co zdumiało jej ojca. - Że co? - Jeśli się zbroić, to porządnie - odparła poważnie. - Co można zrobić dwudziestką dwójką? Quincy uniósł brwi. Wyjął swój pistolet. Była to broń agentów FBI - dziesięciomilimetrowy Smith & Wesson. W magazynku mieściło się dziesięć naboi i jeszcze jeden był w lufie. Oprócz pistoletu w kaburze znajdowały się dwa dodatkowe magazynki, więc razem miał trzydzieści pocisków. - Tylko ja mogę mieć przy sobie broń na pokładzie samolotu - powiedział - więc wezmę waszą broń włącznie z miotaczami gazu. Resztę możecie