– Nie potrącił jej pijany kierowca – ciągnął martwym głosem Quincy. – To ona była

- Twoja córka była naprawdę przyjacielską dziewczyną. Kolacyjki, śniadania. W krótkim czasie dowiedziałem się wszystkiego o całej rodzinie. Poznałem wiele fascynujących szczegółów na twój temat, Pierce. Poznałem twoje nawyki, twój domowy system alarmowy, twoje żałosne listy, dzięki którym usiłowałeś utrzymać kontakt z córką i nawiązać z nią dobre stosunki. 238 - Wzory charakteru pisma - stwierdził. - Materiał, który można było skopiować, przygotowując wiadomość na Filadelfię. W tym wypadku papier listowy. Albert omal się nie uśmiechnął. Znowu popatrzył na zegar. - Kiedy pewnego wieczoru zadzwoniłeś, akurat byłem u Mandy - wyznał Albert. - Wysłuchałem wymuszonej rozmowy. Quince, nigdy nie rozumiałeś swojej córki. Powinieneś się wstydzić. - Najpierw wyciągnął z niej wszystkie informacje - powiedział Quincy spokojnie - a potem ją zabił. - Ja wpadłem na ten pomysł. Spiłem ją i posadziłem za kierownicą. To było trochę ryzykowne. Mogła nie umrzeć od razu. Mogła odzyskać przytomność. Ale ostatecznie kogo to obchodziło! Była zalana w trupa, więc i tak nie pamiętałaby, co się stało. Poza tym zawsze moglibyśmy zaaranżować http://www.recidivist.pl/media/ – Nie... – Nie jestem twoim terapeutą, Rainie. Jestem tylko człowiekiem, który przeszedł przez to samo. Oderwał dłonie od jej pleców. Odsunął się. Rainie poczuła, jak wdziera się między nich noc. Zaczęły jej marznąć ręce. Drżała, patrząc, kiedy odchodził do swojego wozu, ale nie zawołała za nim. Miała własny samochód. Jedna z jej zasad. Jedna z jej wielu zasad, którymi się obwarowała przed niebezpieczeństwami życia. Agent specjalny Pierce Quincy odjechał. Po chwili Rainie ruszyła w kierunku domu. Sama. 14 Czwartek, 17 maja, 1.08 Na werandzie Rainie zastała Shepa. Sądząc z liczby pustych butelek po piwie walających się u jego stóp, siedział tam już od dłuższego czasu, a czekanie nie wpłynęło korzystnie na

szans na przetrwanie. – Nie powinnaś tak nisko się oceniać, Rainie. – Jestem tylko szczera. Patrzyła, jak pociąga kolejny łyk piwa. Był nią zdecydowanie zainteresowany. Widziała to w jego oczach. Oporny, lekko oszołomiony, ale zainteresowany. Niech ją nazwą głupią, a jednak cieszyła się z tego. Sprawdź 225 34 Portland, Oregoni Quincy szybko wrzucił ubrania do torby. Rainie była w salonie i rozma¬ wiała z szeryfem Vince'em Amitym. Kimberly przyglądała się ojcu z progu, skulona, jakby przygotowana na cios. Kiedy ich nie było, miała przygodę z obsługą. Jakiś przepracowany boj hotelowy przestawił cyfry w numerze pokoju i dostarczył niespodziankę z okazji urodzin do jej pokoju. Facet liczył na duży napiwek, a tymczasem jakaś baba, na szczęście nieznajoma, nawrzeszczała na niego przez drzwi. Kiedy wrócił Quincy, kierownik wszystko mu wyjaśnił. Quincy opowiedział to Kimberly, a ona uśmiechnęła się, usiłując doszukać się w tamtej sytuacji chociaż odrobiny humoru. Ale Quincy widział, że córka nadal