wyszła szczupła kobieta o lsniacych czarnych włosach i

wolność McCalluma, zamordowanie Ramóna Estevana i przesłanie mi zdjęcia Elizabeth są ze sobą powiązane. A teraz mężczyzna, który zmienił zeznanie i który doprowadził do uwolnienia McCalluma, nie żyje... prawdopodobnie został zamordowany. A ty myślisz, że nie chcę brać w tym udziału? - Założyła ręce na piersi i z wrażenia uderzyła się szczotką w żebra. Uśmiechnął się słabo. - To chyba uczciwy układ, Shelby. Oczywiście jesteś zaangażowana w tę sprawę. - Dziękuję - odparła niby-obojętnie. Położyła szczotkę na komodzie, poprawiła pogniecioną sukienkę i miała nadzieję, że Nevada nie dostrzegał w niej tej słabej strony, którą zawsze usiłowała w sobie tępić i która podpowiadała, żeby uciekać gdzie pieprz rośnie. Nigdy nie lubiła Shepa Marsona i nie chciała wchodzić z nim w żadne 121 układy, ale musiała to zrobić, jeśli miała zamiar odnaleźć Elizabeth, a na tym zależało jej przecież najbardziej. Po dziesięciu minutach między drzewami błysnęły światła reflektorów. Crockett zaczął ujadać, ale Nevada kazał mu się zamknąć i wyszedł z domu razem z Shelby. Shep wygramolił się z pikapa i Shelby odetchnęła z ulgą - nie przyjechał furgonetką, nie był nawet w mundurze. Ale kiedy znalazł się na oświetlonym pojedynczą żarówką ganku, zauważyła, że ma zaciętą minę, i zobaczyła jego zapadnięte oczy, kontrastujące z pełną twarzą. Jego górną wargę przysłaniał wąs, a kiedy spojrzał w oczy Shelby, kąciki jego ust wyraźnie stężały. - Dobry wieczór - powiedział powoli, przechylając głowę. Jeden policzek miał wypchany prymką tytoniu. - Shelby, słyszałem, że wróciłaś do miasteczka. Ile to już czasu? Jakiś tydzień? - Patrzył na nią, na jej pogniecioną sukienkę. Nevada nawet nie wsunął koszuli do spodni i chodził boso, ale jeśli Shep to zauważył, miał dość http://www.rehabilitacja-mlynarska.pl/media/ Zatrzymał się przy kranie z wodą, przekręcił kurek i wsunął głowę pod strumień wody, jeszcze ciepłej od nagrzanych rur. Wkrótce zrobiła się zimna i ochlapał nią szyję i ramiona, a potem wypił duży łyk. To miejsce nie było idealne, ale czuł, że to jego dom. Strząsnął z włosów krople wody i podszedł do szopy. Stał tam bezczynnie traktor, wyprodukowany cztery lata przed jego narodzinami - miał popękane dętki i matowe reflektory. Farba na eksploatowanej przez wiele lat w promieniach bezlitosnego teksańskiego słońca maszynie dawno utraciła połysk. Ale w Johnie Deere wciąż jeszcze tliło się życie. Nevada sprawdził poziom oleju. Wiedział, że będzie jeździł tym traktorem, aż maszyna stanie w polu. Ocierając ręce, zastanawiał się, czy - jeśli wierzyć Shelby Cole - jest ojcem. Nigdy nie sądził, że będzie miał dzieci. Prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie znalazł kobiety, z którą chciałby spędzić resztę swojego życia. I nie chciał, żeby jego dziecko dorastało w takich warunkach jak on. Teraz miał córkę. Dziecko Shelby. Cały dzień przetrawiał tę szokującą nowinę. Posunął się nawet do tego, że zadzwonił do starego kumpla z wojska, który został prywatnym detektywem w Houston. Starał się nie myśleć o Shelby. Potrafiła wywrócić czyjeś życie do góry nogami. Zawsze były z nią kłopoty i

Eugenii. - Cherise. Donald. - Eugenia wymówiła te imiona bez usmiechu. - Ciocia Gienia! - Cherise zerwała sie z sofy, wyciagajac ramiona do starszej pani. - Jak sie masz? - spytała Eugenia chłodno. Sprawdź zwierzecy instynkt. Równie pierwotny, jak pare innych, które we mnie wzbudzasz. Stał teraz tak blisko niej, ¿e czuł zapach jej skóry, widział małe włoski na jej karku, domyslał sie tajemnic skrywanych pod warstwa satyny. - Uratowałes mi ¿ycie - powiedziała Marla urywanym głosem, jakby i ona czuła jego bliskosc, jakby wiedziała, ¿e stoi zaledwie kilka centymetrów za nia. Doleciał go delikatny zapach jej perfum z nutka lawendy, który przypomniał mu, ¿e od dawna nie był z kobieta. - Uratowałem ci ¿ycie? Mo¿e, a mo¿e nie. Zrobiłem to, co trzeba. Nie przesadzaj. Nie rób ze mnie bohatera. Wierz mi, nie jestem bohaterem.