same mięśnie i siła. Obcisła koszulka podkreślała bicepsy. Dżinsowe szorty zwisały nisko na

Trzeci krok. Czwarty. Pocił się. Koncentrował. Upał dawał się we znaki, słońce paliło bezlitośnie, nozdrza wypełniał ciężki zapach bagien. Kruk nie przestawał, nawoływał irytująco. Co za drań. Kolejny krok. Bentz podniósł głowę znad nierównych kamiennych płyt i patrzył na swój cel – ławeczkę. Przejdzie całe patio na własnych nogach. Jakby nigdy nie został ranny. Jakby nie otarł się o śmierć. Jakby nie musiał brać pod uwagę wcześniejszej emerytury. Kolejny krok, pewniejszy, swobodniejszy. I wtedy to poczuł. Lodowatą pewność, że ktoś go obserwuje. Ze ściśniętym sercem zerknął za siebie. Suche liście zaszeleściły, choć nie powiał nawet najlżejszy wiaterek. Kruk odleciał, karcące okrzyki ucichły. Błysk światła wśród drzew. Coś się poruszyło w zaroślach po drugiej stronie werandy. Jakiś cień przemknął wśród krzewów. O Boże drogi. Bentz instynktownie sięgnął po broń. Odwrócił się w stronę zarośli z pustymi rękami. http://www.restoria.com.pl/media/ Hayes machnął ręką. – Pomyślałem tylko, że wolałbyś usłyszeć to ode mnie. Bentz w pierwszej chwili nie odpowiedział, starał się opanować gniew. Rzeczywiście nie ma sensu zabijać posłańca przynoszącego złe wieści. – Powiem to raz: nie byłem wczoraj u Shany, o czym się dowiesz, gdy sprawdzisz jej alarm. Żyje jak jakaś gwiazda. Czy ktoś już go sprawdził? Przejrzał zapis z kamer? – Robią to teraz. – Dobrze, bo mnie tam nie było. A skoro już się widzimy, może sprawdzisz też informacje, które ci przesłałem, srebrny wóz, tablice rejestracyjne. Ktoś mnie wrabia, wykorzystuje przy tym wasz wydział. Nie zamordowałem Shany, ale ten ktoś chce mnie wrobić. Ktoś to wszystko zorganizował. I pewnie nawet w tej chwili nas obserwuje. Wróciła kelnerka z herbatą i nieodłącznym uśmiechem, ale Hayes przecząco pokręcił głową, więc poszła dalej, do stolika, przy którym usiadły trzy kobiety w średnim wieku.

Tylko kto? To pytanie nie dawało jej spokoju, odkąd pokazał jej zniszczony akt zgonu. Nie chodzi o to, że nie wierzyła w duchy; po prostu nie była pewna. Miała już w życiu do czynienia z niewyjaśnionymi zjawiskami. Ostatecznie sama widziała zbrodnie oczami sadystycznego mordercy. Dużo by dała, żeby teraz wrócił jej ten dar. Sprawdź zakurzoną szybę. Nic nie trzyma się kupy, stwierdził Bentz. Zerknął w okno. Kształtna kobieta około trzydziestki poprawiała osłonę przeciwsłoneczną w wiekowym cadillacu. Zadowolona, wzięła torebkę z fotela pasażera, zarzuciła ją sobie na ramię, zamknęła samochód. Obejrzała się przez ramię i weszła do pokoju z widokiem na basen. Pomyślał o mieszkańcach zapyziałego motelu. Wszyscy mają swoje tajemnice, ukryte prawdy, które tłamszą w pokojach z wytartą wykładziną, zepsutą toaletą i miniaturową lodówką, w której z trudem zmieści się sześciopak piwa. Odszedł od okna i usiłował się skupić. Ten dzień okazał się posępnym spacerem aleją wspomnień, ale w żaden sposób nie pomógł mu stwierdzić, czy Jennifer żyje, czy nie. Z trzecim kawałkiem pizzy z pepperoni i oliwkami w dłoni zastanawiał się, po co w ogóle przyjechał do Los Angeles. Może wszyscy mają rację. Może rzeczywiście ugania się za