konieczne będzie puszczenie draba wolno, to go puści. Znienawidzi

Coś popełzło po dłoni Milli. Coś małego, drobnego jak mrówka czy mucha. Z najwyższym trudem udało jej się ponownie opanować, zwalczyć chęć podskoczenia z wrzaskiem w górę i natychmiastowego strząśnięcia robala z ręki. Nienawidziła robactwa. Nienawidziła brudu. Nienawidziła leżenia na ziemi, wśród brudu i robactwa. Ale dzięki długiemu treningowi nauczyła się robić to mimo wszystko, ignorując brud i robactwo. Wiedziała, że to, co robi, jest niebezpieczne; serce waliło jej w piersi jak oszalałe, ale to też nauczyła się ignorować. Nieważne, co działo się w środku, na zewnątrz musiała zachowywać całkowity spokój. Podniosła kamień, który wbił się jej w kolano, wyczuła pod palcami gładki, niemal regularny kształt czworościanu. Jak mała piramidka, ciekawe. Automatycznie wsunęła kamień do kieszeni dżinsów Po chwili zorientowała się, co zrobiła, i zabrała się do wyciągania kamyka ze spodni, ale ostatecznie dała sobie z tym spokój. Zbierała kamienie od lat: te ładne, gładkie, o wyjątkowych kształtach. Miała już w domu niezłą kolekcję. Mali chłopcy często zbierają kamienie, prawda? Po kolejnym zlustrowaniu terenu cmentarza przemknęła za sąsiedni grób, potem za kolejny, stopniowo docierając do upatrzonego http://www.sluby-zakopiec.com.pl 31 - No to po kolacji - mruknął wyraźnie nieszczęśliwy Duży nadąsany chłopiec. Milli też nie zachwycała taka perspektywa. Otworzyła butelki z wodą, ale oboje upili tylko kilka łyków. Nie mogli pozwolić sobie teraz na pełne pęcherze. Byli już kiedyś w Guadalupe, mimo to Milla przekopała się przez pudło map, zanim znalazła tę z okolicami wioski. - Ciekawe, ile kościołów jest w Guadalupe - powiedziała. - Nie pamiętam. - Mam nadzieję, że jeden, bo informator nie podał ci dokładniejszych namiarów. Daj no te dropsy

- Chyba wystraszyłam pańską żonę - powiedziała Milla przepraszającym tonem. - Proszę mi wybaczyć, nie miałam takiego zamiaru. Muszę się jednak z państwem spotkać w celu wyjaśnienia pewnych spraw związanych z adopcją syna i przekazać państwu kilka papierów. - Może pani wyjaśnić to przez telefon. Sprawdź płaszcz. - Dokąd idziesz? - zapytał Diaz, widząc ubraną Millę w holu. - Przejść się - odpowiedziała. Czyż to nie było oczywiste? Potem otworzyła kuchenne drzwi i zrozumiała, dlaczego Diaz był zaskoczony. Lało jak z cebra. Milla spojrzała na zegar ścienny i an43 432 zobaczyła, że jeszcze wcale nie jest późno. Niskie, deszczowe chmury sprawiały, że było niemal ciemno. - A może nie - westchnęła. Diaz zapalił gazowy kominek w dużym pokoju. Zrobiło się przytulnie i to spodobało się Milli. Nie miała ochoty siedzieć tam