– Właśnie tego chciałbym się dowiedzieć.

Czy miała w sobie dość nienawiści, by na zimno rozkoszować się zemstą? Chyba nie. Jest narwana, impulsywna, czego dowiodła, plując mu w twarz. Była wściekła, tak, i bała się, ale nie takiej reakcji oczekiwał od zabójcy. Jeśli nie Yolanda, to kto? Może ktoś związany ze sprawą sióstr Caldwell? Może to sprawa typu: oko za oko. I znowu uderzyło go, ile morderca wiedział o jego pierwszej żonie, o ich związku. Teraz zaginęła O1ivia. Ktoś wydzwaniał do niej tak długo, aż tu przyjechała. To wymaga wiary w siebie. Wiedzy. I łutu szczęścia. Skąd morderca wiedział, że wsiądzie w samolot? Bo ten, kto za tym stoi, wie wszystko o tobie, o twoim życiu, o twojej żonie. Cholerny świat, Bentz, to twoja wina. Tylko twoja. Odruchowo masował nogę – bolała go od pościgu przy DeviPs Caldron. Czuł się jak idiota, biegnąc za Jennifer wzdłuż urwiska. Uganiał się za nieuchwytnym snem, a jego żona w tym czasie leciała do Kalifornii, żeby być z wiecznie nieobecnym mężem. Mówiła, że muszą porozmawiać. Przecież on także czuł, że się od siebie oddalają. Wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju. Nagle wszystkie argumenty wydały mu się idiotyczne. Nieważne. Nawet jego opory w sprawie dziecka. Niech tam, jeśli O1ivia chce mieć dziecko, niech ma. Nawet całą gromadkę. Jeśli jeszcze zdąży. Hayes się rozłączył. http://www.spisaptek.pl/media/ serce”. I tak dalej, i tak dalej... Co za melodramatyczny bełkot. I znowu wydawało jej się, że coś słyszy – odgłos kroków na dole. Chciała zawołać, ale ugryzła się w język. Podeszła cichutko do schodów, przytrzymała się poręczy i nasłuchiwała. Przez monotonny szum wentylatora w sypialni słyszała coś jeszcze, jakiś cichy, niewyraźny odgłos. Przeszył ją dreszcz. Wstrzymała oddech. Słyszała każde uderzenie swego serca. To tylko twoja wyobraźnia, zżera cię poczucie winy, pomyślała. A może to kot sąsiadów. Tak, to na pewno ten wychudzony zwierzak, który wiecznie buszuje w pojemnikach na śmieci i poluje na myszy w garażu. Na palcach wróciła do sypialni, podeszła do okna i wyjrzała na dwór. Tego popołudnia w

Bentz podniósł głowę znad niepokojących fotografii. – Ale po co? – Ktoś się tobą bawi. – Może. Ponownie pochylił się nad zdjęciami. Zacisnął usta w wąską kreskę. Arkusik papieru okazał się aktem zgonu Jennifer. Oprócz suchych informacji widniał na nim wielki czerwony Sprawdź – Czyli zostaje... co? Uważasz, że ktoś się przebiera za twoją eks i straszy cię? Tak myślisz? Że to jakiś chory pomysł rodem z filmu Hitchcocka? – Jak powiedziałem, sam nie wiem, co myśleć. – Powiedziałeś O1ivii? – Nie. – Odwrócił wzrok. – Jeszcze nie. – Obawiasz się, że wsadzi cię do czubków? – Montoya uniósł brwi. – Nie, ale chyba nie zrozumie. – Cóż, ja też nie rozumiem. – No właśnie. Montoya odsunął pustą filiżankę. – Więc co mam zrobić? – Zachować to dla siebie. Na razie. Ale niewykluczone, że będę potrzebował przysługi. – Na przykład?