-Tak, myszko, czasami nadal bolą - powiedział zdławionym

wyglądu. Była subtelna. To pierwsze określenie, jakie mu przyszło do głowy. Doskonała postawa, pełna kontrola nad sytuacją. Ani jednego obwarzanka na pończochach, ani jednego włoska nie na miejscu. I wykrochmalona, dodał śmiejąc się w duchu. Ilość krochmalu w jej kręgosłupie wystarczyłaby koszulom urzędnika rady miejskiej na miesiąc. Dziewczynki jedna po drugiej wychodziły z pokoju, a ona każdą z nich obdarzała uśmiechem. Dwie godziny z dwudziestoma pięcioma dziewczynkami w jednym pokoju na pewno nie były łatwe. Jej wdzięk i spokój pozostały jednak niezmącone. Zauważył, że miała ładny uśmiech, serdeczny i ośmielający. Dzieci też chyba ją lubią, stwierdził, patrząc, jak ładna blondyneczka objęła pannę Compton w talii i przytuliła się. Ale j e g o dzieci? Nie ma mowy! - Może poczeka pan w gabinecie Malindy - zaproponowała uprzejmie Cecile. - Powiem jej, że pan jest. I nim Jack zdążył odmówić, już siedział na miękkim krześle w gabinecie na zapleczu. http://www.spwysoka.pl/media/ - Mam dla ciebie zaproszenie - mówi ostrożnie. - Ale wiesz, że sama nie możesz iść do teatru. - Mama ze mną pójdzie. Nie jest to odpowiedź, o jakiej Laura marzyła, ale stara się tego nie okazać. - Albo nie! - woła dziewczynka. - Pójdę z Simonem. I właśnie o to chodzi, myśli Laura. - Sądzisz, że będzie miał ochotę? Grace energicznie kiwa głową. - No... nie wiem. - Laura jest bliska pogardy dla siebie samej. Zdaje sobie sprawę, że takie gierki z sześcioletnim dzieckiem są poniżej godności. - Ale ja wiem - odpowiada Grace. - I wiem coś jeszcze. Laura patrzy na nią pytająco. - Tylko że nie mogę tego powiedzieć, bo to jest tajemnica - mówi dziewczynka i widać, że z trudem się powstrzymuje, żeby jej nie zdradzić. Laura chętnie poznałby tę tajemnicę i wie, że wystarczyłoby jedno słowo zachęty, a Grace by ją wypaplała. Tylko że wtedy Laura naprawdę by już sobą pogardzała. Wyjmuje z torby zaproszenie i pokazuje małej. - Jest dla dwóch osób - wyjaśnia. - Mam dać je tobie czy Simonowi? ,. Dziewczynka długo się waha, ale nie musi podejmować decyzji, bo nagle rozlega się krótkie pukanie do drzwi i do pokoju wchodzi jej brat. - Idziemy na balet! - chwali się Grace. - Dostałam od Laury zaproszenie. Dla mnie i dla ciebie. Chłopak bierze od siostry kopertę, wyjmuje z niej prostokątny kartonik, przygląda mu się przez chwilę, po czym uśmiecha się do Laury. - I tak poszedłbym z Grace na premierę. Zarezerwowałem nawet bilety. Tyle że nie było lepszych niż w dwudziestym rzędzie. A dzięki tobie będziemy siedzieć w drugim. - Naprawdę zamierzałeś pójść? - pyta Laura, szczerze zdziwiona. - Naprawdę myślisz, że pozwoliłbym, żeby mnie to ominęło?

- Byłaś wściekła. - Jasne, że byłam - odparła gwałtownie. - Ona zraniła uczucia Darrena, ale ja tylko pogorszyłam sprawę. Darren już nigdy nie zechce iść do szkoły. - Nie będzie tak źle. - Czemu jesteś taki pewny? Sprawdź - Do mojego byś na pewno nie wszedł - mruknęła. - Za dużo tam światła. - Tatuś mi codziennie czyta do snu. Laura spojrzała na Kelly. -C... co? - Wyprostowała się, opuściła ręce wzdłuż tułowia i spojrzała na Richarda. - Czytasz jej? Codziennie wieczorem przychodzisz do jej pokoju? -Tak. Ruszyła prosto na niego i stuknęła go palcem w pierś. - To... to... - Westchnęła, opadła z sił i położyła mu dłonie na piersi. - To cudownie, Richardzie. Cieszę się ze względu na was oboje. Widzę teraz, że dasz sobie radę sam, gdy wyjadę. Nachylił się, a ona złapała w nozdrza jego gorzkawy zapach.