Lucien zerwał się na równe nogi. Oddech zamarł mu w krtani na widok panny Gallant

guziki jej sukni, jeden po drugim. Władczość jego tonu przyprawiła Alexandrę o dreszcz. - Sam kazałeś lordowi Beltonowi, żeby poprosił mnie do tańca. - Po to, żebym ja później mógł z tobą zatańczyć. - Zsunął jej suknię z ramion. - Wstań. - Nie wiem, czy dam radę - odparła drżącym głosem. Pocałował ją znowu, drażniąc usta językiem. Objął dłonią pierś, zaczął ją muskać palcami, pieścić, rozpalając w niej płomień namiętności. Zaprotestowała, kiedy wstał z sofy, ale tylko się zaśmiał. Zdjął jej suknię przez głowę i rzucił ją na podłogę. Stała przed nim w samej bieliźnie i patrzyła, jak przesuwa po niej wzrokiem, zatrzymując go na biodrach i piersiach. Potem wrócił spojrzeniem do twarzy. - Zdejmij bieliznę - poprosił. Zaczęła oddychać szybciej, gdy spostrzegła, że znowu wpatruje się wygłodniałymi oczami w jej piersi. Spojrzała w dół i zobaczyła wyraźnie rysujące się pod cienkim materiałem halki stwardniałe brodawki. W pierwszym odruchu chciała się zasłonić, ale zaraz uświadomiła sobie, jakie wrażenie robi na nim ten widok. - Ty też się rozbierz - powiedziała. Gdy bez słowa spełnił jej życzenie, zdumiało ją, jaką ma nad nim władzę... przynajmniej tej nocy. Zrzucił frak i wziął ją w ramiona. Z westchnieniem uniosła się na palcach, domagając się pocałunku. - Mogłeś wyjść z balu z każdą z obecnych na nim dam - stwierdziła, wyciągając mu http://www.stomatologia-krakow.biz.pl/media/ samego rana, gdy tylko dzieci zdążyły otworzyć oczy, aż do nocy, kiedy to padały zmorzone snem — Niania wciąż by- ła tuż obok, krążyła w pobliżu, starając się zaspokoić wszystkie ich potrzeby. Tom Fields miał pewność, że kiedy przebywa w biurze, jego dzieciom nie dzieje się żadna krzywda, są całkowicie bezpieczne. Mary natomiast uwolniła się od niezliczonych codziennych obowiązków oraz trosk. Nareszcie nie musia- ła budzić maluchów, ubierać, pilnować, czy się umyły, zjadły przygotowany posiłek itp. Nie potrzebowała ich na- wet zawozić do szkoły. Po lekcjach, gdy dzieci nie pojawia- ły się w domu o wyznaczonej porze, nie wpadała od razu w popłoch i nie biegała tam i z powrotem po pokoju, peł-

powiedz o nas rodzicom. Jezu, dlaczego on niczego nie rozumie? - Wiesz, że nie mogę. Opowiadałam ci o swojej matce. Tłumaczyłam ci, że... - urwała. Dławiący strach nie pozwalał jej mówić. - Proś, o co chcesz. O co tylko chcesz. Zrobię wszystko, ale nie mieszaj do tego matki. - Wszystko z wyjątkiem jednej rzeczy? - zadrwił i Gloria odwróciła wzrok. - Kiedy ja właśnie chcę tego, Glorio. I co ty na to? - Ona nas zniszczy. Znajdzie sposób. Otworzył usta, chciał coś powiedzieć, ale tylko pokręcił głową. Sprawdź - Na pewno. Wyszedł, a ona patrzyła za nim z takim uczuciem, jakby traciła go na zawsze. ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY TRZECI Santos i Jackson siedzieli naprzeciwko siebie przy odrapanym, zawalonym stertami papierów biurku. Wokół panowało zwykłe zamieszanie. Pracowali w tym zamęcie od tylu lat, że przestali zwracać nań uwagę. Santos zrobił trochę miejsca i położył na środku blatu zdjęcia sześciu ofiar Śnieżynki. Podał Jacksonowi to, na którym była ostatnia. - Mamy już wyniki sekcji. Jackson przez chwilę oglądał zdjęcie, potem podniósł głowę. - Jakie wyniki? - Walczyła przed śmiercią. - Santos wręczył przyjacielowi kolejne zdjęcia dokumentujące siniaki na rękach, na plecach i ramionach. - Musiała się zorientować, co jej grozi. - A jabłko? - Dwie ostatnie dziewczyny nie chciały ugryźć. Musiał to zrobić za nie. Wcisnął im potem odgryzione kęsy do gardła. - Troskliwy. Santos zacisnął usta.