gdzies na dole usłyszała szczekanie Coco. Znieruchomiała,

Ani troche. - Pani Cahill? - Usłyszała cichy głos Toma. Bezszelestnie wyszedł nagle z czesci domu przeznaczonej dla słu¿by. - Własnie miałem podac pani leki. - Jakie leki? - Srodek przeciwbólowy przepisany przez doktora Robertsona. - Co to jest? - spytała Marla, odsuwajac sie od drzwi pokoju Nicka. - Acetaminophen. - Tylenol? - Tak. - Cos jeszcze? - Tak, kodeine. - A co brałam przedtem? - spytała Marla, podchodzac do niego. -Co przepisał mi doktor Robertson wtedy w szpitalu? - Halcion. - Co to jest? - Triazolam. Łagodny srodek uspokajajacy. - Swietnie. - Czy naprawde go potrzebowała? - Posłuchaj, http://www.stomatologmizerska.pl/media/ Paterno bez wahania wciagnał na rece lateksowe rekawiczki i ostro¿nie, ¿eby niczego nie naruszyc, przejrzał osobiste pliki Pam Delacroix, a tak¿e le¿ace na biurku papiery. Nigdzie nie znalazł ani adresu i numeru telefonu Marli Cahill, ani ¿adnych notatek na jej temat. W komputerowym kalendarzu pod data oznaczajaca dzien wypadku widniało puste miejsce. - Swietnie. Na biurku le¿ały te¿ ksia¿ki, podreczniki prawa, procedur policyjnych i adopcyjnych, opisy spraw dotyczacych praw 186 rodzicielskich, a na dysku znajdowało sie kilka rozdziałów z ksia¿ki, nad która pracowała Pam. Wygladało to na thriller

Kilka nastepnych dni wypełniało dotkliwe cierpienie i oszołomienie spowodowane srodkami przeciwbólowymi. Marla z wysiłkiem zmuszała do pracy zastałe miesnie. Tom, zgodnie z tym co mówił Alex, skrupulatnie przestrzegał godzin podawania leków, punktualnie przynosił te¿ tace ze zmielonym na papke jedzeniem, które Marla z Sprawdź Zamrugała szybko powiekami, chcac powstrzymac łzy. Ostro¿nie wzieła na rece otulone kocykiem dziecko. 95 To jest twój syn, Marla! Twój syn! Ta mysl była zarazem cudowna i przera¿ajaca. Co ona własciwie wie o dzieciach? Wyglada na to, ¿e jedno ju¿ odchowała, ale teraz nie potrafiła odnalezc w sobie ¿adnych zwiazanych z tym macierzynskich uczuc. James sapnał cicho, kiedy przytuliła go do piersi. Tak dobrze było go trzymac, tulic do siebie, a jednak cos... cos, co kryło sie na krawedzi pamieci, nie dawało jej spokoju. Dziecko obudziło sie, otworzyło oczy i zesztywniało. Popatrzyło na nia okragłymi oczami.