- Nazwisko? - Shad Tower. Chcę rozmawiać z portierem. Novak odnalazł spis telefonów. - Może być też zapisany pod „portier". Detektyw przewinął zapisane alfabetycznie nazwiska. - Nie ma. - To spróbuj pod 192, może jest w spisie. - Samochody ruszyły z miejsca. - Albo daj spokój, dotrzemy tam, zanim znajdziesz. - Mogę spróbować. - Powiedziałem: daj spokój. Novak trzasnął telefonem w uchwyt. - No to teraz gadaj, co ci chodzi po głowie. Allbeury błysnął światłami i nacisnął klakson. - I po jaką cholerę - ciągnął Novak - jedziemy do Shad Tower? 102 Helen Shipley, unieruchomiona w mocno niewygodnej pozycji na wózku w korytarzu szpitala St Thomas, czekała na rentgen nogi, wściekła jak http://www.studium-medyczne.biz.pl z tą panią. - Na szczęście żyje i ma się dobrze. Ku mojej radości, podobno rozstała się z mężem. - Bez pańskiej pomocy? - Zgadza się. I aby zaspokoić pani ciekawość, dodam, że i tej osobie proponowałem pomoc, ale powiedziała Mi-ke'owi Novakowi, iż jej nie potrzebuje. - Najwyraźniej tak było. - Tak. Bardzo mnie to cieszy. - Naprawdę? - Oczywiście. - I bardziej oficjalnym tonem spytał: - Po-dobno interesuje panią moje spotkanie z panią
ganku wisiał kosz z kwiatami, drzwi frontowe zdobił 19 drewniany słonecznik i ręcznie namalowany napis „Witamy". Asha coś chwyciło za gardło. Litość. Chyba nie. Raczej smutek wobec tyleż skrzętnych, co mało skutecznych zabiegów mających z nędznej budy uczynić dom. Sprawdź minut później i poszły prosto pod prysznic, żeby zmyć z siebie sól. Wracając potem na swoje leżanki, minęły Edwarda. - Idę po colę - powiedział. - Są chętni? - Dla mnie lody - zawołała Sophie. - Gelato. - Trochę za wcześnie na lody - zaprotestowała Lizzie. - Och, mamusiu... - Mają tu dobry sok z pomarańcz - zaproponował Edward. - Świeżo wyciśnięty. - O, to ja poproszę. Przynieś mi, synku, dobrze? - A dla mnie lody... proszę! Czekoladowe! - Sophie pobiegła naprzód, zostawiając na ziemi ślady mokrych jeszcze stóp.