- Jezu - szepnęła, głaszcząc go po udzie. Santos otworzył usta, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale rozmyślił się, wstał i założył kaburę. - Zrobię ci kawę - zaproponowała. - Nie mam czasu. - Pochylił się i pocałował ją szybko. - Postaraj się zasnąć. - Wrócisz? - zapytała, moszcząc się na powrót w łóżku. Pokręcił głową. - Wpadnę później do restauracji. - Gdzie... gdzie tym razem zostawił ciało? Zawahał się przez moment, jakby nie miał ochoty odpowiedzieć. Liz dojrzała znajomy błysk w jego oczach i zrozumiała wówczas, że nadal myśli o Glorii. Na wspomnienie tamtej sceny wyskoczyła z łóżka. Musi się czymś zająć, inaczej zwariuje. Co prawda zwykle to Darryl, jej barman, otwierał rano restaurację, ale postanowiła, nie czekając na niego, pojechać do Dzielnicy. Posprzątać, ułożyć nowe menu, zrobić cokolwiek, byle tylko nie dręczyć się głupimi myślami. Santos zajrzy do niej później. Wystarczy, żeby spojrzała mu w oczy, i zapomni o swoich strachach. Wszystko będzie dobrze. Na pewno. Już trochę spokojniejsza, weszła pod prysznic. Santos dotarł do Ogrodu ziemskich rozkoszy dopiero około trzeciej. Liz zaczynała już powątpiewać, czy w ogóle się pokaże. Przez cały dzień zadręczała się pytaniami bez odpowiedzi, na niczym nie mogła się skupić. - Witaj! - Znienacka zaszedł ją od tyłu i objął wpół. - Stęskniłem się za tobą. - Naprawdę? - zapytała, obracając się w jego ramionach. - Nie mówiłbym tak, gdyby było inaczej. - Jasne, że nie. Facet z zasadami nie kłamie. - O co chodzi, Liz? - Zmarszczył brwi, spostrzegłszy, że jest spięta i zdenerwowana. - O nic. - Wzruszyła obojętnie ramionami. - Cieszę się, że znalazłeś dla mnie chwilę czasu w nawale pracy. Santos zmrużył oczy. - Żebyś wiedziała. Prowadzę sprawę, http://www.studium-medyczne.info.pl Gloria chwyciła przyjaciółkę pod ramię i odciągnęła jak najdalej od grupki niepokalanek, które razem z Liz wysiadły z tramwaju. - Musimy pogadać w cztery oczy. To bardzo ważne. Liz zerknęła przez ramię, spojrzała ponownie na Glorię. - O co chodzi? Rodzice? - zapytała, zniżając głos do szeptu. Gloria pokręciła głową i nachyliła się ku przyjaciółce. - Nie uwierzysz. Spotkałam niesamowitego chłopaka. Chyba się w nim zakochałam. Liz wmurowało w ziemię. Patrzyła na Glorię oczami wielkimi jak filiżanki. - Zakochałaś się? - powtórzyła szeptem. - Kim on jest? Gdzie go poznałaś? - Chwyciła Glorię za rękaw. – Musisz mi wszystko opowiedzieć! Gloria nie kazała sobie dwa razy powtarzać. Zrelacjonowała w detalach spotkanie z Santosem. Nic nie ukrywała, mówiła, jak mu się narzucała i jak ją spławił. Mówiła o rozmowie w windzie, o przejażdżce nad jezioro i o spacerze wzdłuż falochronu. Opisała Santosa: jego twarz, karnację, rozwodziła się nad tym, jak był ubrany, jaki ma piękny głos, jak przechyla głowę, kiedy się śmieje. Wreszcie opowiedziała o pocałunkach i o swoich reakcjach. - Całowałam się z całym mnóstwem chłopaków, ale tym razem było zupełnie inaczej. - Skąd pewność, że jesteś zakochana? Przecież nic o nim nie wiesz. Zapaliło się zielone światło i przeszły z przystanku na drugą stronę ulicy.
I kto to mówi? 5 - Pamiętaj, Rose, że jest jeszcze pięć dań. - Jem tylko po troszeczku, tak jak kazałaś. - Odłożyła widelec na pusty talerz i wydęła usta. - To takie głupie. Guwernantka nie straciła cierpliwości. Kilcairn płacił jej dwadzieścia pięć funtów Sprawdź Patrząc mu w oczy, pomyślała, iż on nie zdaje sobie sprawy, że ona wcale nie jest tym, czego pragnął. Że nie ma nic wspólnego z życiem rodzinnym, spotkaniami z przyjaciółmi. Że może być tylko kobietą na jedną noc. Z tymi myślami poczuła się niezwykle samotna. Ogarnęło ją zmęczenie, a to znaczyło, iż nie zdoła mu się oprzeć. Jeszcze raz rzuciła okiem na drzwi. Ciągle mogła się wycofać. Gdyby Bryce dowiedział się, że była agentką CIA, znienawidziłby ją. Kłamała, chcąc uchronić jego i Karolinę przed niebezpieczeństwem. Wiedziała, że w końcu przestanie grać Klarę Stuart i wróci do własnego nazwiska, Caldwell, oraz do pracy w agencji. Teraz jednak pragnęła, by ta chwila nigdy nie nadeszła. Nie wiedziała, czy tego chce, czy potrzebuje. Znowu miała zaryzykować związek z mężczyzną, choć nauczona bolesnym doświadczeniem przyrzekała sobie, iż nigdy tego nie zrobi? Tylko że Bryce Ashland nie był zwyczajnym mężczyzną. Okazał się człowiekiem, którego naprawdę pragnęła. Z nim mogłaby zapomnieć o złej przeszłości. - Klaro? - Ujął ją za podbródek i sprawił, że spojrzała mu w oczy. Spostrzegł, że łzy wisiały jej na rzęsach. Wydawała się taka bezbronna i krucha, zupełnie inna niż ta niezależna kobieta, którą pamiętał z Hongkongu. W tej chwili zrozumiał, jak trudną walkę toczyła z własnymi uczuciami. Usta jej zadrżały, a on poczuł, że chciałby się nią opiekować i chronić przez całe życie. - Kochanie, zacznij mówić - szepnął. Zarzuciła mu ręce na szyję i zanurzyła palce we włosach. - Proszę cię, przestańmy mówić i myśleć - powiedziała cicho. Pocałowała go namiętnie, a on przygarnął ją do siebie. Oboje poczuli ciepło własnych ciał. Bryce ją tulił mocno, pragnąc znów kochać się z nią, jak przed pięciu laty. Nagle Klara odsunęła się. - Co się stało? - Karolina - powiedziała i pobiegła do pokoju dziecka.