Ani śladu Jennifer.

domu. Co on robi w Los Angeles, skoro Olivii grozi niebezpieczeństwo w Nowym Orleanie? Zdrzemnął się zaledwie kilka godzin, ale w świetle dnia tandetny pokój wyglądał jeszcze gorzej, jeszcze mniej przytulnie niż zwykle. Dlaczego ciągle tu tkwi, czemu ugania się za sobowtórem, skoro żona potrzebuje go w domu? Skoro grozi jej niebezpieczeństwo? Nie wstając z łóżka, sięgnął po komórkę i zadzwonił do Jonasa Hayesa. Połączył się z pocztą głosową i nagrał wiadomość – zmywa się, wraca do domu. Wstał z przekonaniem, że podjął jedyną właściwą decyzję. Poszedł pod prysznic, stał w strumieniu ciepłej wody, nie zawracał sobie głowy goleniem. A potem, pełen życia, owinął biodra ręcznikiem i zaczął się pakować. Zdawał sobie sprawę, że wyjazd z Los Angeles to kiepski pomysł. Fakt, że po tylu zapewnieniach o swojej niewinności czmychnął na Wschód, wyda się co najmniej podejrzany, zwłaszcza że wyjedzie dzień po tym, jak znaleziono zwłoki Lorraine. Trudno. Niemal całą noc i pół ranka spędził z Hayesem na posterunku, tłumaczył mu, czego się dowiedział. Teraz LAPD oficjalnie zajęło się sprawą Jennifer. Jonas skserował wszystko, także zdjęcia, listę znajomych Jennifer, numery rejestracyjne, adresy, numery telefonów. Bentz opowiedział ze szczegółami wszystko, co się wydarzyło, odkąd przed niespełna tygodniem wylądował w Los Angeles. – Narobiłeś niezłego zamieszania – skomentował Bledsoe z krzywym uśmiechem, gdy zjawił się na posterunku. – Wszystkie, które z tobą rozmawiały, kończą martwe. http://www.sun-technology.pl – Bomba. Dzwonisz po to, żeby kazać mi się zamknąć. – Chyba już ci mówiłam, że wspaniała ze mnie żona. – Wiem, Liwie... co najmniej milion razy... – Jego słowa ginęły w szumie, nie wszystko do niej docierało. – Nie słyszę cię, głos ucieka. – Za późno. Przerwano połączenie i O1ivia powiedziała do martwej słuchawki: – A tak przy okazji, kolego, po raz drugi zostaniesz ojcem. Ale on, oczywiście, tego nie słyszał, i uznała, po raz kolejny, że przekazywanie takiej nowiny przez telefon to kiepski pomysł. W ogóle wygląda na to, że ostatnio tylko takie przychodzą jej do głowy. Zaniosła filiżankę do kuchni, zostawiła w zlewie i spojrzała w okno. Sierp księżyca wschodził na rozlewiskiem, oświetlał cyprysy i sosny rosnące na podwórzu. Na niebie migotały gwiazdy, a gdy otworzyła okno, powitał ją żabi rechot tak głośny, że Jon Bon Jovi mógłby się schować. Nasypała karmę Chii, pogadała z nią, a potem, niespokojna, weszła na bieżnię. Poczeka,

Dziwka! To jej słowa. Zamknęła oczy, spuściła głowę, zagubiona, zmieszana. Nigdy, naprawdę nigdy nie zamierzała zdradzić Ricka. Ale okazała się za słaba, a pokusa zbyt silna. Pokręciła głową. Pustka wypełniała ją całkowicie. Kogo tak bardzo chciała ukarać? Jego? Siebie? Przecież jeden z psychiatrów powiedział jej, że we własnym mniemaniu na niego nie zasługuje. Że dąży do samozagłady. Co za bzdura. Sprawdź – Mówiłam już, nic nie wiem o żadnych morderstwach – powtórzyła z przejęciem. Nagle spoważniała, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. – Chciałam się wycofać, ale mi nie pozwoliła. Naprawdę myślałam, że to tylko kawał, wiecie, takt rozbudowany dowcip, jak w telewizji. Myślałam, że dzięki temu wypłynę, że to początek kariery. Dała mi scenariusz, podsuwała wskazówki przez telefon, do wynagrodzenia doszło kilka darmowych wycieczek do Nowego Orleanu. Obowiązywała jedna zasada – mam nie dać się złapać. Nie dotrzymałam warunku, jak widać. – Umilkła, wbiła wzrok w plamę oleju na ziemi. Bentz miał wrażenie, że bardziej jej żal straconych pieniędzy niż kobiet, które zginęły. – Kim ona jest? Kto cię zatrudnił? – zapytał. – Nie wiem. Nigdy jej nie widziałam. Rozmawiałyśmy przez telefon. – Jak ci płaciła? – Gotówką... – Jada mówiła o tym niechętnie. – Powiedziała, że oszczędzała na to od lat.