traktowała to jak zupełną abstrakcję.

sobie wszystkie podręczniki, które Pierce trzymał w swoim gabinecie. Pewnego dnia wróciła do domu, a jej córki siedziały nad stertą książek i przeglądały kolejne zdjęcia okaleczonych kobiecych ciał, nagich, zmasakrowanych rozczłonkowanych. - Kto...? Kim ty jesteś? - To oczywiste: jestem agent specjalny Pierce Quincy. Mam prawo jazdy, które to stwierdza. - Ale... masz bliznę! Dotykałam jej! - mówiła coraz głośniej. Tymczasem on był coraz bardziej opanowany. - Sam ją zrobiłem w dniu, w którym pozwoliłaś odłączyć Mandy. Wy¬ sterylizowany nóż i opanowana dłoń z igłą. Pewnych spraw nigdy nie wolno zostawiać przypadkowi. - Mandy... Znałeś Mandy... Jej powiedzonka, moje przezwisko... - Widziałaś, jak zażywałem leki? A nie zastanowiło cię, dlaczego człowiek z nową nerką spokojnie wypija dwie butelki szampana? Cóż, nigdy nie kamufluję się w sposób doskonały. Zawsze zostawiam drugiej stronie pewną szansę. Ale kobiety wolą widzieć tylko to, co chcą widzieć, przynajmniej wtedy, kiedy są zakochane. Jak wiadomo, potem to się zmienia. 109 - Nie rozumiem... http://www.szkolang.pl/media/ - Czasami. Mam kontakt z paroma obrońcami. To oni namówili mnie do zrobienia licencji. Teraz mogę częściej dla nich pracować: sprawdzam świadków, robię rekonstrukcje miejsc zbrodni, analizuję raporty policyjne. Sporo czasu spędzam przy biurku, ale to lepsze niż sprawy o zdradę małżeńską. - To brzmi ciekawie. - Jest raczej nudno! - zaśmiała się Rainie. - Godzinami tkwię podłączona do Sądowej Sieci Informacyjnej stanu Oregon. Pewnego ekscytującego dnia być może uzyskam dostęp do bazy policyjnej i będę mogła sprawdzać historie różnych przestępstw. Trzeba się przy tym nieźle napracować, ale można całkiem zapomnieć o działaniu adrenaliny. - Ja też czytam wiele raportów - powiedział Quincy tonem nieprzyjmu¬ jącym krytyki. - Latasz samolotami. Rozmawiasz z ludźmi. Docierasz na miejsce, kiedy

czerniał wieczorny zarost, a ciemne potargane włosy sterczały na wszystkie strony. Ten niedbały styl dobrze służył Quincy’emu przed czterdziestką, kiedy nadawał mu seksowny, mroczny wygląd. Tak było jeszcze parę lat temu. Teraz kojarzył się po prostu ze zmęczeniem. Są okresy w życiu człowieka, kiedy wygląda się lepiej, a są takie, kiedy aż strach patrzeć w lustro, pomyślał. Niech to diabli. Wyjrzał przez wizjer. Nie zdziwił go widok Rainie. Sprawdź adwokat będzie twierdził, że Danny mógł załadować broń, ale nie musiał z niej strzelać. Jednak na tym etapie dowody poszlakowe są nie do odparcia. Możemy powiązać osobę oskarżonego z narzędziem zbrodni. Poza rym chłopak nie ma alibi na czas strzelaniny, a świadek – czyli ty – zezna, że widział go w szkole tuż po morderstwie, gdy trzymał na muszce własnego ojca. Nawet jeśli nie uda nam się włączyć zeznań dzieciaka do materiałów dowodowych, to, co mamy, wystarczy, żeby ława przysięgłych domyśliła się reszty. – A co z Melissą Avalon? Jak na razie dowody łączą Danny’ego tylko z dziewczynkami. – Nie wiemy jeszcze. Wygląda na to, że strzelono do niej tylko raz, z pistoletu samopowtarzalnego kaliber 22. Nie ma rany wyjściowej, więc musimy poczekać, aż patolog wydobędzie pocisk podczas jutrzejszej sekcji. Ale nie liczyłbym specjalnie na wyniki. Pociski kaliber dwadzieścia dwa ważą zaledwie czterdzieści gramów i robi się je z miękkiego ołowiu. Najczęściej są zbyt zdeformowane od uderzenia w kość, żeby nadawały się do badań porównawczych. Zresztą zobaczymy. A swoją drogą, usłyszałem dzisiaj u fryzjera