Przez całą noc wpatruję się w tarczę zegarka. W końcu wstaję tylko pół godziny

półpiętrze, obnażony, idealny cel. Przywarł plecami do ściany i omiótł światłem latarki pustą sypialnię i podszedł do zamkniętych drzwi do szafy. Przygotował się wewnętrznie i otworzył je gwałtownie. Pusto. A czego się spodziewał? Spocony opanował strach i kopnął je mocno. Z wieszaka na ręczniki z piskiem i trzepotem skrzydeł zerwała się sowa i wyfrunęła przez zbite okno. Pod Bentzem ugięły się kolana. Na miękkich nogach wyszedł z łazienki pełnej piór, ptasich odchodów i resztek sowich biesiad. A potem pomyślał o drugim wyjściu i schodach. Cholera! Z nerwami napiętymi jak postronki wycofał się do holu i usłyszał odgłos kroków i oddech na poziomie parteru. Niemal skoczył przez poręcz, runął w dół i poświecił w mrok korytarza. Pusto. Nikogo. Ani ludzi, ani duchów. Na obolałej nodze pokusztykał do najbliższych drzwi i znalazł się w recepcji zjazdu, przy głównych drzwiach do misji. Powietrze było tu duszne, zastałe. http://www.ta-medycyna.org.pl/media/ – Przyszli do kostnicy, zidentyfikowali ciała... i widać było, że to ich zabija. – Pokręcił głową, otarł pot z czoła. – Zabiło ich, dosłownie. Przypomniał sobie Springerów: Grega w spodniach khaki i koszulce z krótkim rękawem, nagle śmiertelnie bladego pod opalenizną. Cathy, matka bliźniaczek, weszła bezszelestnie, jak zombi, z niedowierzaniem na twarzy. O Boże, to było straszne. Hayes usiadł w fotelu naprzeciwko telewizora, niedaleko kontuaru, który oddzielał salonik od części kuchennej. Corrine stanęła za nim, masowała mu barki. – Zawsze jest ciężko powiedziała. – Obie córki nie żyją. Byli szczęśliwymi rodzicami, czuli się bezpieczni i w jednej chwili wszystko stracili. Hayes na próżno usiłował zapomnieć twarz Cathy Springer, gdy niedowierzanie w niebieskich oczach ustąpiło miejsca przerażeniu; ugięły się pod nią kolana i osunęła się w

A napastnik taki zwinny, nawet w wodzie. Nos i płuca płonęły żywym ogniem, podobnie jak gardło. Chciała odkrztusić wodę, ale nie miała siły. Płuca domagały się tlenu. Boże, Boże... Nie! Ogarniała ją ciemność, gwiazdy i księżyc wirowały jej przed oczami, nieboskłon przecięła smuga odrzutowca. Umrę, zrozumiała nagle. Poruszała się coraz wolniej, już nie Sprawdź O’Donnell, koleżanką z wydziału, kobietą, która wiedziała, co oznacza życie u boku policjanta. Kiedyś sama była detektywem, ale po wypadku trafiła za biurko do wydziału osób zaginionych. Twierdziła, że nie ma nic przeciwko temu. Jednak wcale nie był tego taki pewien. Włączył się do ruchu. Czuł wściekłość na myśl o ostatnich żądaniach Delilah. Skręcił w stronę autostrady Santa Monica. Chciał jeszcze poszukać czegoś o Bentzu, zanim się z nim jutro spotka. Rick Bentz nie przyjechał z kurtuazyjną wizytą. Telefony, które już wykonał, utwierdziły Hayesa w tym, co wiedział: Bentz był na zwolnieniu lekarskim w Nowym Orleanie; krążyły plotki, że nie wróci do czynnej służby. Odniósł poważne obrażenia, był w śpiączce, przechodził intensywną fizjoterapię. Jeśli w ogóle wróci do pracy, trafi za biurko, a Rick Bentz, którego znał w dawnych czasach, wolałby umrzeć, niż zagrzebać się w papierkowej robocie.