zbudowany. Usmiechał sie szeroko, a jego szare oczy

- Nie, dziekuje. - Jesli bedziesz czegos chciała, wezwij Carmen. A teraz połó¿ sie i ju¿ o niczym nie mysl. Łatwo powiedziec. Wygladało na to, ¿e poza rozmyslaniem o wypadku, rodzinie, o tym, kim własciwie jest i kiedy odzyska pamiec, nic własciwie nie robi. Ból głowy nasilał sie z ka¿da chwila. - Gdzie jest Cissy? Eugenia nerwowo bawiła sie sznurem pereł okalajacym jej szyje. - Pozwoliłam jej pójsc do kole¿anki. Czekała na ciebie, ale spóznialiscie sie, wiec... - To wina szpitala. Były jakies problemy z formalnosciami przy wypisie - wyjasniła Marla, pamietajac, jak sie sama niecierpliwiła, czekajac na powrót do domu. - Tak czy inaczej nie powinnam była jej pozwolic isc do Thomasów, ale odkad odzyskałas przytomnosc, widziałyscie sie ju¿ pare razy, ponadto, szczerze mówiac, miałam ju¿ dosc jej dasów... Zabroniłam jej pójsc na konie i nie wyobra¿asz sobie, czego potem musiałam wysłuchac. - Mlasneła z http://www.tarczeprostokatne.com.pl/media/ spust. Rozległ sie ogłuszajacy huk. Monty wydał przerazliwy krzyk, jego ramie eksplodowało i krew zmieszana z odłamkami kosci opryskała sciany, łó¿ko, koronkowy baldachim i Kylie. Monty stoczył sie z łó¿ka, z jego ramienia lała sie krew. Gdzies w pobli¿u rozległ sie płacz dziecka i czyjes szybkie kroki. Wreszcie nadeszła pomoc. Kylie, dyszac szybko, z twarza zalana łzami, cały czas trzymała rewolwer wycelowany w Monty'ego, który jakos zdołał sie podniesc i zrobic krok w jej strone. Wtedy jednak zaplatał sie w zsuniete do kostek d¿insy. - Nawet o tym nie mysl - rzuciła Kylie, gotowa w ka¿dej chwili znowu do niego strzelic, choc rece jej sie trzesły. Monty upadł na podłoge, dyszac cie¿ko i jeczac z bólu. - Nie ruszaj

77 - Wkrótce odzyskasz pamiec - powiedziała Eugenia. Marla spojrzała na tesciowa. - Jestes pewna? - Nie, ale... - Wiec przestan opowiadac mi bajki, dobrze? Musze Sprawdź Marla zdretwiała. Zrobiło jej sie słabo. - Tak to nazywasz? - Nie próbuj udawac, ¿e mnie kochasz. Wiem, jaka jest prawda, widze ja w twoich oczach. Nawet mnie nie pamietasz. A kiedy ju¿ sobie przypomnisz, có¿, sama zobaczysz... - Zwolnił przed zakretem. - Wiec lepiej zostawmy to, przynajmniej na razie. - Poklepał ja po kolanie. -Chyba ¿e naprawde chcesz mnie doprowadzic do szału. - Nie miałam takiego zamiaru. - Odsuneła sie troche. Dobrze. Nie mogła sobie wyobrazic, ¿e idzie z nim do łó¿ka, ¿e sie całuja, a potem... nie chciała nawet o tym myslec. - ¯adne z nas nie jest jeszcze na to gotowe. - Mocniej zacisnał palce na kierownicy. - Porozmawiamy o tym, kiedy