potem ją pocałował. Diaz był pozbawiony romantyzmu. Żadnych słodkich słówek, żadnych szarmanckich gestów. Tylko te pocałunki: żarliwie, nienasycone. Nikt jej tak przedtem nie całował, z pasją, która redukowała świat do dwóch podstawowych pierwiastków: męskiego i żeńskiego. Trzymał ją ręką zanurzoną we włosach, obejmując głowę Milli silną dłonią. Odchyliła się do tyłu, podczas gdy on spijał pożądanie z jej chętnych ust. Tak to właśnie czuła, że coś od niej brał. Ale również dawał - rozkosz. Płonęła nią cała, choć przecież ten ogień podsycany był tylko przez język i usta mężczyzny. Czuła na brzuchu erekcję Diaza, twarde niczym stal wybrzuszenie rosnące w jego spodniach. Jej lędźwie zadrżały z niecierpliwości. Odurzona pożądaniem, cofnęła się o pół kroku, an43 301 sięgając zachłannie do dżinsów Diaza, niecierpliwie walcząc z guzikiem i zamkiem błyskawicznym. Wreszcie udało jej się zsunąć mokry materiał, chwycić twardą męskość, która ochoczo wyskoczyła na zewnątrz. Delektowała się nią, delikatnie gładziła jedwabistą skórę. http://www.tcoshop.pl pieniądze, które Milla dostawała od byłego męża. Starała się utrzymywać zdrowy dystans, tak by nie dać nowej pani Boone żadnych powodów do zdenerwowania. Nowej pani Boone? Milla roześmiała się cicho. Zona Davida miała na imię Jenna, była bardzo miłą kobietą, a ich małżeństwo trwało już dwa razy dłużej niż związek Davida z Millą. an43 108 Kiedy będzie już miała coś naprawdę konkretnego - coś o Justinie - wtedy zadzwoni do Davida. Nie informowała go przecież o każdej plotce czy małym postępie. To on telefonował do niej mniej więcej co pół roku i wtedy mówiła mu o wszystkim, co warte było
Poszukiwaczy znała Ripa i jego żonę, wiedziała, że Milla i Susanna są od lat przyjaciółkami. Lekarka często dzwoniła do biura, żeby pogadać z Millą. Teraz szefowa Poszukiwaczy wiedziała już, skąd brała się ta wyjątkowa troska - i chciało się jej wyć z wściekłości. Opowiedziała jeszcze Olivii o swojej zepsutej komórce, potem skończyła rozmowę i zadzwoniła do Ripa. Wyjaśniła mu swoje plany, Sprawdź 52 Milla czuła, jak paznokcie wbijają się w skórę jej dłoni. Dziesięć lat, odkąd po raz pierwszy zobaczyła tę złą, okrutną twarz. Miała nadzieję, że były to dla bandyty długie i straszne lata; przynajmniej w połowie tak straszne jak dla niej. Miała nadzieję, że zachorował na coś wrednego: nieuleczalnego i możliwie najbardziej bolesnego, lecz nie śmiertelnego. Chciała, by żył strasznym życiem, ale nie pragnęła jego śmierci. Jeszcze nie. Najpierw musi wyciągnąć od niego wszystkie informacje niezbędne do odnalezienia Justina. Potem może go zabić. On nie wahał się jej zniszczyć, czemu ona nie miałaby zniszczyć jego? Lata mijały, rok za rokiem, jak rozciągnięte w nieskończoność sekundy jakiegoś koszmarnego odliczania.