znalazł kopczyk mrówek i Jeremiah popędził

- Dziś po południu chyba zbyt... entuzjastycznie komplementowałem urodę twojej żony. - Doprawdy? - Bardzo mi przykro, jeśli cię zirytowałem, i mam nadzieję, że nasza przyjaźń na tym nie ucierpi. Twój brat był mi bardzo bliski. - Nie mnie powinieneś przepraszać, Astin. Hrabia zmarszczył brwi. - A kogo? - Victoria jest kimś więcej niż ładną ptaszyną. Przekonasz się sam, kiedy ją lepiej poznasz. Na twarzy Hovartha odmalowała się jednocześnie ulga i zdziwienie. - Będę miał na uwadze twoje słowa. - To dobrze. Porozmawiamy później. - Oczywiście. Miłego wieczoru. Kiedy Sin wrócił do swojego towarzystwa, które już zmierzało ku schodom, rzucił mu się w oczy brak jednej osoby. - Gdzie Victoria? - spytał, wypatrując w tłumie http://www.topteam.com.pl/media/ z Marleyem. Nie sądziłem, że Sin Grafton może być zazdrosny, lecz nigdy nie wiadomo. Walc z tak śliczną kobietą jak ty to prawdziwa przyjemność, ale nie chciałbym stracić zębów. Victoria zerknęła na męża; najpierw William, teraz Marley. Parrish wspomniał, że poprzedni wieczór spędził w klubie, ale o Sinclairze nic nie mówił. Sądziła, że po ich drobnej kłótni mąż poszedł spać. Najwyraźniej starcie z nią mu nie wystarczyło. Kiedy taniec się skończył, zostawiła Geoffreya i podeszła do fortepianu. - Dzień dobry - powiedziała z ostrożnym uśmiechem. Spodziewała się chłodnej wyniosłości, ale Sin nachylił się i musnął wargami jej policzek.

podziwiając chmurki na błękitnym niebie, ulżyć twoim zmartwieniom – stwierdził, zatrzymując wzrok na jej twarzy. Po chwili dodał cicho: – Wierz mi, to by odpowiadało nam obojgu. – Nie chciałam ci sprawiać żadnego kłopotu. – Za późno. Lucy westchnęła ciężko i szybko poszła przed siebie. Sebastian Sprawdź go po dokumenty, o których mówiłeś. Sinclair usiadł powoli na brzegu biurka. - Gdzie jest Kingsfeld? - spytał przez zaciśnięte zęby. - Tu nie dotarł. - Nie wiemy. Zanim się zorientowaliśmy, że nie ma go u ciebie, upłynęła godzina. - Rozdzielimy się i przeszukamy kluby. - Sin, my... - Cholera, Crispin! Dlaczego tak długo czekaliście? - Dźgnął Szkota palcem w pierś. - Przepraszam, to moja wina. Próbowałem być sprytny zamiast po prostu zastrzelić drania. - Już zaglądaliśmy do klubów - oznajmił Harding.