Pan Serafim ko-cha-ny!

tam wie, kiedy mu się w mózgu pomąciło, może już do Araratu przybył całkiem szurnięty, a w takim razie wszystko to, co pisał, to ambaje. Doświadczony policmajster uzbroił się w plan Nowego Araratu, podzielił miasto na kwadraty i w dwie godziny przeczesał je wszystkie, przysłuchując się i przyglądając. Rzeczy godne uwagi zapisywał w specjalnym zeszyciku. Przy małym zdroju z wodą leczniczą kilku godnie wyglądających pielgrzymów w sile wieku omawiało półgłosem ubiegłą noc, która zdarzyła się jasna, choć księżyc był już pod sam koniec ostatniej kwadry. – Znowu go widziano – opowiadał, tajemniczo ściszywszy głos, pan w szarym cylindrze z żałobną krepą. – Psoj Timofiejewicz przez lunetę patrzył z dzwonnicy Zaczatjewskiej. Bliżej nie zaryzykował. – I co? – przysunęli się słuchacze. – Wiadomo co. On. Po wodzie przeszedł. Potem księżyc schował się za chmurę, a gdy znów wyjrzał, jego już nie było... Opowiadający przeżegnał się, pozostali poszli za jego przykładem. „Psoj Tim.” – zanotował Lagrange, żeby potem odszukać i przesłuchać świadka. Ale w trakcie rekonesansu usłyszał plotki o wczorajszym chodzeniu po wodzie nie raz i nie dwa. Okazało się, że oprócz nieznanego Psoja Timofiejewicza Mierzeję Postną z bezpiecznej odległości obserwowało jeszcze kilku śmiałków i wszyscy coś tam widzieli, przy czym jeden twierdził, że Czarny Mnich nie po prostu chodził po wodzie, lecz unosił się nad nią. Inny zaś http://www.twoja-fotka.com.pl zdecydowałem po swojemu, i to nie raz, ale dwa. Najpierw Aloszę zgubiłem, a teraz Lagrange’a. I co najbardziej nieznośne – skazałem na pohańbienie nawet nie śmiertelne ich ciała, lecz dusze nieśmiertelne. Dusza pierwszego jest złożona ciężką chorobą, drugi zaś swoją w ogóle zniszczył. To stokroć gorsze niż sama śmierć... Omyliłem się, okrutnie omyliłem. Myślałem, że człowiek wojskowy, prostolinijny i bez fantazji, nie może ulec duchownej rozpaczy i mistycznemu przerażeniu. Ale nie wziąłem pod uwagę, że ludzie takiego rodzaju, zetknąwszy się ze zjawiskiem naruszającym cały ich prosty i jasny obraz świata, nie uginają się, tylko łamią. Miałaś po tysiąckroć rację, córko moja; widać nasz pułkownik natrafił na węzeł gordyjski, którego rozwiązać nie potrafił. Honor nie pozwalał mu się wycofać, więc zamachnął się i rąbnął z całej siły. A imię tego gordyjskiego węzła – świat Boży... W tym miejscu przewielebny nie wytrzymał, zapłakał, a ponieważ dla siły swego charakteru do szlochania skłonności nie miał, a nawet w ogóle pozbawiony był daru łez, to

Taka mi się próba dostała za moje sprawki. Mnisi szeptali – nawet nie wiem, skąd wiedzieli – że w Pustelni Wasiliskowej Pan Bóg pierwsza rzecz – od zmysłowej męki uwalnia, żeby owieczki swoje ze złych myśli oczyścić i do siebie przybliżyć. I rzeczywiście, innych pustelników cielesność szybko opuszczała, a mnie wcale. Noc w noc – widzenia lubieżne. Tu włosy na głowie i na ciele się nie trzymają, szybko wypadają, takie to już miejsce. A ja dłużej od innych włosy miałem. Dopiero kiedy igumenem zostałem, wszystkich przeżyłem, wtedy Sprawdź właściwej sprawy. Proszę przyjąć do wiadomości, najmędrszy z mądrych, że rozwiązanie rebusu o twym Czarnym Mnichu mam niemalże w kieszeni. Tak, tak. I zdaje się, że to rozwiązanie okaże się przekomiczne. To znaczy rozumiem już, na czym polega sama sztuczka, niejasne jest tylko, kto zabawia się odgrywaniem Wasiliska i w jakim celu, ale odpowiedź na te pytania zdobędę dziś jeszcze, ponieważ wszystko wskazuje na to, że noc będzie księżycowa. Rozkład tych moich trzech dni był następujący: rankami długo spałem, potem ruszałem na lądowe i żeglarskie wyprawy, a po nastaniu ciemności zapadałem w zasadzce na Mierzei Postnej, która ciągnie się w kierunku Wyspy Rubieżnej. Żadnych nadnaturalnych zjawisk się nie dopatrzyłem, prawdopodobnie dlatego, że noce były całkiem bezksiężycowe, czarne, a święty, jak wiadomo, woli iluminacje niebieską. Nie mając nic lepszego do roboty, przeskakiwałem sobie z