Wpatrywali się uważnie w każdy mroczny zaułek. Nie zwrócili uwagi na młodą dziewczynę,

Kurkow uścisnął Draksowi dłoń, nie potrafiąc ukryć przygnębienia. - Nie tak znów doskonale. - Potem zwrócił się do Aleca, mrużąc szare oczy. - Aleksiej, pańskie sławetne szczęście tym razem panu dopisało. - Istotnie. Alec wytrzymał lodowate spojrzenie Kurkowa bez drgnienia powiek, lecz gdy z obowiązku podawał mu dłoń, czuł dreszcz lęku na myśl, jak bliski był dźgnięcia go nożem do dzielenia mięsa. Zrobiłby to z radością, nie dbając o konsekwencje. Mniejsza o to! Kurkow wcześniej czy później i tak zostanie ujęty przez władze. A kiedy wreszcie znajdzie się za kratkami, wtedy Alec odwiedzi go w celi i pogadają sobie od serca. Ale nie teraz. Kurkow puścił jego dłoń z cynicznym prychnięciem, jakby się dziwił, po co właściwie tracił czas na to wszystko. Alec z zadowoleniem patrzył, jak Rosjanin z wojskową precyzją robi w tył zwrot i rusza utopić żal w butelce wódki. Drax i on spojrzeli na siebie z ulgą. Michaił miał tej nocy dosyć towarzystwa Anglików. Irytowało go, że nieznośny Alec Knight właśnie od niego otrzymał zwycięskie karty. Michaił nienawidził przegrywać, nawet jeżeli mógł sobie na to pozwolić. Nie żałował jednak, że zbutwiała rudera w Yorkshire dostanie się akurat w ręce Knighta. Właściwie cieszył się, że pozbył się tej przeklętej, nawiedzonej ruiny. Jego nieznośna kuzynka będzie zrozpaczona, kiedy się dowie, że na dobre utraciła dom. Ta myśl bardzo go ucieszyła. http://www.tworzywa-sztuczne.info.pl sądziła wtedy, że naprawdę okaże się potrzebny. Na szczęście wiedziała, jak obchodzić się z bronią. Nauczył ją tego kiedyś życzliwy leśniczy na wsi. Co prawda, kiedy ujrzała ustrzelone ptactwo i zające, zniechęciła się do polowania, ale umiała załadować broń i wystrzelić, gdyby coś ją do tego zmusiło. Podkradła się bezszelestnie do okna, trzymając broń oburącz, wycelowaną w sufit. Przemknęło jej przez myśl, że ojciec byłby z niej dumny. Wsparta o ścianę, jednym nagłym ruchem szarpnęła za zasłonę. Za oknem nie było nikogo. Przyjrzała się badawczo wszystkiemu w zasięgu strzału, wodząc lufą po ogrodzie, póki nie ujrzała ciemnej sylwetki, zmierzającej ku tyłom domu. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Nagle przypomniała sobie o drzwiach kuchennych. Czy zamknęła je na klucz? Zupełnie tego nie pamiętała. Widziała wprawdzie tylko jedną postać, lecz mogło ich być więcej. Pobiegła do

Wszystko spod gatunku fantastyki albo science fiction. Skrzywił się nieco, nie gustował w takich powieściach, znacznie bardziej wolał harlequiny. - Nie doszło zbyt wiele od ostatniego czasu – zauważył zdziwiony, spoglądając kątem oka na przyjaciela, siedzącego przy komputerze… Ale nie przy żadnej grze RPG, w które zawsze tak namiętnie grał. Przeglądał jakieś portale. - Nie mam na to czasu – stwierdził chłopak, zaczytany w jakimś artykule. Krystian Sprawdź - Jak pan sobie życzy. Wciąż czując podniecenie jazdą, zostawił wreszcie stajnie i ruszył w stronę pałacu. Po drodze myślał, że jemu także przydałoby się trochę czasu na ochłonięcie. Szaleńcza galopada zaspokoiła tylko część jego żądzy wrażeń. Aby żyć, potrzebował ruchu i dzikiego pędu. Jednak nade wszystko potrzebował wolności. Od prawie trzech miesięcy trzymał się blisko dworu, który tolerował razem z całym protokołem, ceremoniami i pompą. Był drugi w kolejce do tronu, więc jego publiczne obowiązki nie były aż tak absorbujące jak te, które musiał wypełniać jego starszy brat, Jasper. Ale nie mniej żmudne, ponieważ towarzyszyły mu od dzieciństwa, przywykł do nich i starał się traktować je jak coś normalnego. Jednak od pewnego czasu funkcje reprezentacyjne zaczęły go irytować. Rosalie na pewno to widziała. Edward podejrzewał nawet, że siostra go rozumie, bo sama również tęskniła za wolnością i prywatnością. W końcu udało jej się wywalczyć trochę swobody. Gdy dwa lata temu Jasper poślubił Alice, ciężar reprezentowania dworu przeszedł częściowo na małżonkę następcy tronu. Zresztą Rosalie nigdy nie uchylała się od obowiązków. Zjawiała się zawsze, kiedy była potrzebna, pomyślał, wchodząc do pałacu przez ogrodowe drzwi. Zaczął się zastanawiać, jakim cudem jego siostra znajduje na wszystko czas. Co roku przez sześć miesięcy pracowała na rzecz fundacji niosącej pomoc niepełnosprawnym dzieciom i przy tym nawale obowiązków potrafiła zadbać o własną rodzinę. Wepchnął ręce do kieszeni i z ociąganiem szedł po schodach wiodących do książęcej kancelarii. Sam nie potrafił zrozumieć, co się z nim działo. W ciągu ostatnich miesięcy coraz częściej myślał o tym, by którejś nocy wymknąć się chyłkiem z pałacu i uciec choćby na koniec świata. Pomimo kiepskiego nastroju, pukając do ojcowskich drzwi, starał się zachować pogodną minę. - Entrez! Biurko, za którym Edward spodziewał się zastać ojca, było puste, książę zaś siedział przy oknie i pił herbatę. Miejsce naprzeciw niego zajęła jakaś młoda dama, która na widok Edwarda wstała z miejsca. Jako znawca i wielbiciel kobiet dyskretnie obejrzał ją od stóp do głów. - Przepraszam, że przeszkadzam, ojcze, ale powiedziano mi, że chciałeś mnie widzieć. - Owszem, choć było to dość dawno temu. Chciałbym ci przedstawić lady Isabell Swan. - Wasza Wysokość. - Ukłoniła się, spuszczając skromnie wzrok. - Miło mi, lady Isabell. - Podał jej rękę. Atrakcyjna, ale mało efektowna, podsumował. Osobiście gustował w mniej subtelnych damach. Sądząc po akcencie, Angielka. A on wolał Francuzki. Szczupła, schludna i elegancka. Tymczasem jego pociągały bardziej zmysłowe kobiety.