pewnie stał się trochę bardziej wyrozumiały. Gdybym teraz był dzieckiem, może by mi pozwolił na taką zabawę. A ja dałem wam słowo, prawda? - Tak! - radosnym chórem wykrzyknęli chłopcy i z rozmachem przybili piątkę, po czym rzucili się do wyjścia z takim impetem, że omal nie przewrócili Pii. Może jednak Federico miał rację, zastanowiła się, gdy kilka minut później patrzyła na rozbrykanych chłopców. Zaziębić się raczej nie zaziębią, ale ich ubranka mogą nie- R S źle ucierpieć. A co gorsza, mogą poślizgnąć się na mokrej ziemi i zrobić sobie krzywdę. Wyszli z pałacu. Dzieciaki pobiegły przodem w stronę schodów wiodących do ogrodu. Lecieli jak opętani, co chwila oglądając się za siebie, by sprawdzić, czy ojciec na nich patrzy. Pia obawiała się nie na żarty, że zaraz sturlają się ze schodów. Paolo z głośnym okrzykiem zeskoczył z ostatniego stopnia prosto w kałużę. Prysnęła woda, bryznęły grudki błota i ochlapały spodnie chłopczyka. Pia zerknęła na księcia, spodziewając się dezaprobaty. Odetchnęła, widząc, że Federico http://www.ullu.pl/media/ się z żadną kobietą. A teraz chciał być z Pią. Pragnął tego. I tym razem nie będzie oglądać się na to, co powiedzą inni. Zamruczał znowu. On też nie jest jej obojętny. W pewnym sensie sama to przyznała. Poza tym nikt go tak nie całował jak ona. Tylko co ją tak bardzo przeraża? Pielęgniarka wprowadziła go do sali noworodków. Ledwie zdążył pomyśleć, że może Pia tu jest, a ujrzał ją pochylającą się nad łóżeczkiem. Była odwrócona tyłem. Pielęgniarka popatrzyła na niego z ciekawością. Znacząco położył palec na ustach. Kobieta zrozumiała gest. Skinęła głową. - Może go pani potrzymać, signorina Renati - zwróciła
zauważył, że jest podminowana. Nagle się poderwała. – Gdzie są Madison i J.T.? – W swoich pokojach – powiedział łagodnie, zdejmując z grilla cukinię i kładąc ją na wyszczerbiony porcelanowy półmisek, który pamiętał jeszcze czasy Daisy. – Miałem zamiar zagonić ich do zamiatania werandy, grabienia podwórza, mycia Sprawdź Sam dobrze wiedział, że tamtej nocy zachował się nieroztropnie, ale tylko dlatego, że Victoria Fontaine całkiem zamąciła mu w głowie. Po kilku dniach małżeństwa nadal nie znał swojej żony, choć zwykle potrafił ocenić czyjś charakter już po kilku minutach. I to nie jej wina, że najpierw robiła krok w jego stronę, a potem się wycofywała. To on wciąż zmieniał reguły gry. - Kto twoim zdaniem zabił Thomasa? - spytał cicho. Zatrzymała się w połowie drogi do drzwi i odwróciła. - Nie wiem. A ty jak sądzisz? Wypuścił powietrze z płuc; nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymuje oddech. Victoria w jednym