- Nie powiesz mi, że jest tu tylko jedna sypialnia.

On sam należał do nieprzeciętnie przystojnych mężczyzn. Znajome uczucie bólu połączonego z niepokojem ścisnęło ją w żołądku. Otworzyła zamglone bolesnym wspomnieniem oczy. Jako dziecko nie mogła pojąć, dlaczego rodzice jej nie kochają. Gdy dorosła, zrozumiała, że ludzie, którzy nie potrafili kochać siebie nawzajem, nie potrafili także kochać jej, dziecka, które stworzyli przypadkiem, nigdy go nie pragnąc. Po roku od rozwodu jej matka wyszła ponownie za mąż i wyjechała z mężem do Australii, by zacząć nowe życie. Jej ojciec, uwolniony z więzów, których nigdy nie pragnął, przemierzał świat, pijąc, uprawiając ryzykowne interesy i hazard, z rzadka zaglądając do Anglii. Najczęściej bywał naćpany, zrujnowany albo pijany, czasami wszystko naraz. Członek pokolenia hipisów w średnim wieku wciąż jeszcze wielbił prochy, alkohol i wolną miłość. Pomimo tego stylu życia, jego śmierć była dla Belli całkowitym zaskoczeniem. Zmarł na zawał, przynajmniej tak poinformowano ją w szpitalu. Nie była jego jedynym dzieckiem. Dziwne, że mężczyzna, który porzucił jedno dziecko, tak troskliwie opiekował się drugim. Zatelefonował do niej niespodziewanie z jednego z najbardziej ekskluzywnych londyńskich hoteli. Poszła tam prosto z banku, w którym pracowała jako analityk finansowy, i ze zdumieniem stwierdziła, że ojciec zajmuje apartament. Potem okazało się, że nie przyjechał do Londynu sam, ale w towarzystwie swojej filipińskiej przyjaciółki, Kate, i ich syna. „Wygląda tak młodo" - powiedziała wtedy, nie potrafiąc ukryć niesmaku na myśl o związku tak świeżej i ślicznej dziewczyny z mężczyzną dużo starszym i zniszczonym życiem. „Ma dwadzieścia dwa lata" – odpowiedział beztrosko. Cztery lata mniej niż własna córka. Najwidoczniej odczytał jej myśli, bo tylko wzruszył ramionami. „Cieszę się seksem. Co w tym złego? Nigdy bym nie przypuszczał, że moje dziecko wyrośnie na aseksualną świętoszkę. Nie wiesz, co tracisz, córeczko. Gdybym był na twoim miejscu ..." „Nie chcę wiedzieć" - odpowiedziała ostro. - „Poza tym nie jesteś mną". Od wczesnej młodości próbowała stłumić odziedziczoną po nim zmysłowość. Jednak teraz, kiedy ojca zabrakło i nie mógł jej swoją osobą przypominać, dlaczego tak bardzo do tego dążyła pojawiła się niepokojąca słabość - jak sądziła - w nieprzebytym murze jej odporności na pożądanie. Spojrzała na budynek przed sobą i jeszcze raz sprawdziła adres. Spodziewała się, że ojciec przesadził w opisie apartamentu, teraz jednak musiała przyznać mu rację. Białe kadłuby luksusowych jachtów, kołyszące się łagodnie w strzeżonej przystani, lśniły w świetle księżyca. W oddali, na końcu falochronu, majaczyło coś, co wyglądało na przeszkloną restaurację, podświetloną od dołu. Apartamentowiec otaczały wypielęgnowane ogrody, połączone oszklonymi przejściami. Wszystkie były usytuowane po tej samej stronie mierzei, z zatoką po jednej stronie i prywatną plażą po drugiej. Prawdziwy raj milionerów. A przecież jej ojciec nie był milionerem, tylko sprytnym kombinatorem. Bella obawiała się jakichś komplikacji, ale ambasada Zuranu w Londynie potwierdziła autentyczność dokumentów dotyczących apartamentu. Przepisanie apartamentu na jej nazwisko miało się odbyć osobiście, już na miejscu. Istniała wprawdzie możliwość załatwienia formalności przez upoważnioną osobę, ale Bella postanowiła jednak pojechać do Zuranu. Teraz wyciągnęła z torebki kartę-klucz i ruszyła do wejścia. Oczekiwała jakichś trudności, ale szklane drzwi otworzyły się natychmiast i bezszelestnie, jak gdyby stanęła przed bajkowym Sezamem. Karta okazała się nowoczesnym ekwiwalentem magicznych słów. Za pomocą tej samej karty uruchomiła windę, która zawiozła ją na ostatnie piętro. Nie miała najmniejszego pojęcia, jaka jest wartość apartamentu, ale musiała to być spora suma. Zamierzała go sprzedać jak najszybciej, bo jej wydatki wzrastały z dnia na dzień. Zarabiała nieźle, ale spłacała hipotekę i inne zobowiązania. Konto ojca było puste, a to oznaczało, że będzie musiała zapłacić za pogrzeb i rachunek hotelowy z własnych oszczędności. Na czas pobytu w Zuranie użyczyła swojego niewielkiego mieszkanka Kate z małym Samem. Wsunęła kartę do zamka i westchnęła z ulgą, kiedy rozbłysło zielone światełko. Za podwójnymi drzwiami był korytarz i następne podwójne drzwi, prowadzące do obszernego, eleganckiego salonu, umeblowanego replikami antyków. Ojciec nie zdążył zamieszkać w apartamencie. Kupił go prosto spod ręki pierwszorzędnego dekoratora http://www.usggenetyczne.com.pl/media/ a to może... zrujnować belle-mère. — To takie podobne do ciebie, moja piękna. Zawsze myślisz o wszystkich, tylko nie o sobie — powiedział książę. — Jestem pewien, że hrabia znajdzie jakieś wyjście. Teraz obchodzą mnie tylko twoje usta. Znów obsypał ją pocałunkami i znów Tempera nie mogła myśleć o niczym, tylko o nim. Kiedy dołączył do nich hrabia, okazało się, że wszystkim się zajął. Pocałował Temperę w policzek i powiedział: — Widząc cię w ramionach Velde'a, sądzę, że mogę mu pogratulować, tak jak on może gratulować mnie. — Jestem taka szczęśliwa z powodu belle-mère.

Szybko przygotowała się do wyjścia. Jest duża szansa, że Tanner jeszcze śpi, więc ona wymknie się z domu niepostrzeżenie. Musi mieć chwilę spokoju, by odzyskać równowagę. Tanner to facet nie dla niej. I wcale nie dlatego, że jest zaręczony z Parker. Powody są inne. Gdy wczoraj poczuła obejmujące ją Sprawdź jednak butom - chlupała w nich błotnista woda, a kamienie wbijały się w stopy. Ostatecznie udało mu się uniknąć kąpieli w stawie i dotrzeć do miejsca odległego od High Street, bez żadnego pubu czy baru w zasięgu wzroku, zresztą wątpił, czy w jakimkolwiek szanującym się lokalu zechciano by go obsłużyć. Jeszcze chwila, a zacznie płakać... kurczę, zacznie wyć jak pies! Zapragnął nagle wrócić do smukłej, białej Aethiopii, objąć lodowatymi rękami smukłą białą szyjkę Flic albo Imogen (w tej chwili każda szyja byłaby dobra) i dusić aż do zsinienia. Naprawdę jednak zdobył się tylko na dalszy marsz, a właściwie trucht. Chciał dotrzeć do stacji metra, przystanku autobusowego albo - co daj, Boże - taksówki z oświetlonym napisem „wolny", albo chociaż do