Ale będą wizyty w weekendy, może listy, telefony...

sensowne założenie. Poczuła się zgwałcona, ale jednocześnie po prostu jej ulżyło. Jakiś nieznany drapieżnik wkradł się w jej życie i zaczaj: na nią polować. Ale poczuła ulgę, ponieważ to nie działo się tylko w jej głowie. Napady paniki, zawroty głowy, ataki lęku były uzasadnioną reakcją na zagrożenie z zewnątrz. Silna, logicznie myśląca Kimberly pozostała sobą. I dzięki Bogu! - To pasuje do jego sposobu działania - powiedział doktor Andrews. - Jasny gwint! On mnie śledzi! - W tej chwili poczuła prawdziwą wściek¬ łość. To sprawiło, że jej policzki wreszcie się zarumieniły i że przyjęła postawę bardziej wyprostowaną. Poluje na mnie? Nic z tego! Doktor Andrews przyglądał się jej badawczo. Chyba spodobało mu się to, co widział, ponieważ skinął zachęcająco. - Proszę pamiętać o tym, o czym mówiliśmy. Niech pani będzie ciekawa. Proszę się postawić na miejscu tego człowieka. Co tak naprawdę jest motorem jego działania? Kimberly wzięła głęboki wdech. - Gra - powiedziała po chwili. - On lubi grać. - Tak, to się zgadza z tym, co już wiemy. Co poza tym? - Nie chce zabić od razu. Jemu chodzi o sam proces prowadzący do morderstwa. Coś osobistego. On chce, żeby to było osobiste, intymne. http://www.wylecze.pl/media/ trudem łapała oddech. Chciała pobiec do salonu. Chciała objąć tatę i błagać go, żeby zostawił Danny’ego w spokoju. Ale tak jak tamtego dnia w szkole, za bardzo się bała. Słowa by ją zawiodły. Wróciła do swojego pokoju. Zaczęła znosić do szafy koce i ubrania. Wielki Miś będzie potrzebował schronienia. Pani Żuk i Kucyk Polly, nowy kotek. Becky miała dużo do zrobienia. Jeżeli rodzice namówią Danny’ego, stanie się coś złego. Coś bardzo złego. Potwór nadal tam jest i jeśli Danny nie będzie mądry, jeśli Becky nie będzie mądra, zabije ich wszystkich. Tak jak obiecał. Rainie rozpoczęła przygotowania zaraz po rozmowie z Quincym. Najpierw skosiła trawnik. Potem wyrównała jego brzegi. W wysokiej trawie ślady byłyby zbyt łatwe do wytropienia. Założyła maskę. Chwyciła łopatę. Zignorowała dzwoniący telefon i zabrała się do roboty,

kępą sosen. – Miło pana znowu widzieć, panie Mann – przywitała go uprzejmie Rainie. Na pogrzebie nie wypadało odgrywać złej policjantki. – Rozmawialiście z Charliem Kenyonem? – zainteresował się Mann. – Miał z tym coś wspólnego? – Rozmawialiśmy. – Przyglądała mu się chłodnym okiem, ale nadal nie bardzo wiedziała, Sprawdź - To prawda. W Wirginii zostawiłem kilka wiadomości. Nie wiedziałem... Kiedy pani wróciła do miasta? - Czuje się pan niezręcznie? - Tak... Ale to wcale nie jest źle! - Adwokat zdecydowanie się ożywił. - Oczywiście, wolałbym, żeby pani najpierw zadzwoniła. Wtedy zabrałbym ze sobą cały komplet dokumentów i lepiej bym się przygotował. No, ale najważniejsze, że jest pani tutaj, a ja bardzo chciałem z panią porozmawiać. - O mojej przeszłości? - zapytała celowo Rainie. - Szczerze mówiąc, o pani przeszłości wiemy dosłownie wszystko. Nawet o tamtym incydencie. Ale jego to nie obchodzi. - Co? - W tej chwili to Rainie poczuła się zmieszana. Popatrzyła na Luke'a. Lekko kręcił głową, ponieważ też nie wiedział, o co chodzi. Cholera! - Pani z nim rozmawiała, prawda? - zapytał wesoło Mitz. - Podałem