- Przykro mi - oznajmił głosem wykluczającym wszelką dyskusję. - Detektyw Santos jest w tej chwili zajęty. Musi pani zaczekać w hotelu.

Niech to wszyscy diabli! Musi znaleźć żonę najszybciej, jak to możliwe. Przyjrzał się trzem młodym damom wychodzącym od modystki. Drobne, ładne i rozchichotane. Nie zaszczycił ich drugim spojrzeniem. Ta nieznośna guwernantka kompletnie zawróciła mu w głowie. Westchnął przeciągle. Jeśli zaraz nie wyładuje frustracji na partnerze, po powrocie zaczai się na pannę Gallant w jakimś ciemnym korytarzu, w ogrodzie, w bibliotece, w gabinecie albo... Potrząsnął głową. Może jednak będzie najlepiej, jak znajdzie sobie żonę. I kto to mówi? 5 - Pamiętaj, Rose, że jest jeszcze pięć dań. - Jem tylko po troszeczku, tak jak kazałaś. - Odłożyła widelec na pusty talerz i wydęła usta. - To takie głupie. Guwernantka nie straciła cierpliwości. Kilcairn płacił jej dwadzieścia pięć funtów miesięcznie, a poza tym już nieraz miała do czynienia z upartymi siedemnastolatkami. - Wcale nie. Jesz we właściwym tempie, ale już po raz trzydziesty drugi łyknęłaś wina. Jeszcze chwila, a będziesz pijana. Dziewczyna zachichotała. - Przecież to wszystko jest na niby. Alexandra poprawiła się na krześle. Dobrze, że nie ucztowały naprawdę, bo madame Charbonne musiałaby im poszerzyć suknie przed czwartkowym przyjęciem. http://www.zabudowabalkonow.biz.pl/media/ Zeskoczyła z kosza. - Mam lepszy pomysł. Potrafisz dotrzymać tajemnicy? - Jasne - odparł i z powagą pokiwał głową. - To pomóż mi się dostać do tamtych książek - wskazała na tomy ustawione na czwartej półce. - Po co ci one? Spojrzała w prawo, w lewo i wyjaśniła scenicznym szeptem: - Bunia zabrała mnie wczoraj do muzeum sztuki. Zobaczyłam coś takiego... - ciągnęła z wypiekami na twarzy. - Kiedy zapytałam bunię, poczerwieniała i powiedziała, że czas wracać do domu. No i zaraz wyszłyśmy z muzeum. - I to jest w tych książkach? - zapytał Danny nabożnie. - Mhm. Dlatego chcę je obejrzeć. - Mogę poprosić babcię, żeby je zdjęła. - Nie! - Gloria wyciągnęła ręce, by powstrzymać malca, po czym z palcem na ustach podeszła do niego bliżej. - Nie wolno mi zaglądać do tych książek. One są za-ka-za-ne. - Och... - Oczy Danny’ego zabłysły z przejęcia. - Ja też będę mógł obejrzeć?

- Tak, milordzie. - Dziękuję - szepnęła Alexandra, otulając się szalem. - Nie ma za co. Nie zniósłbym widoku tego idioty ani minuty dłużej. Pani Delacroix poklepała ją po ramieniu. - Tak, moja droga, co za okropny człowiek. Naprawdę jesteś siostrzenicą diuka Monmoutha? - Mamo - skarciła ją Rose. - Lex później nam wszystko opowie. Chodźmy już. Zimno Sprawdź przestanie nadawać się do użytku. — Kopnął butem od- kształcony zielony kadłub. — len model ma już około trzech lat. Jest całkiem przestarzały, proszę pana. — Proszę go naprawić — odrzekł Tom, okazując roz- drażnienie. Powoli zaczynał wszystko rozumieć. Jeszcze chwila i straci panowanie nad sobą. — Nie mam najmniej- szego zamiaru kupować nowego robota! Chcę, aby ten zo- stał naprawiony! — Oczywiście — odparł zrezygnowany pracownik ob- sługi. Zabrał się do wypisywania zlecenia usługi. — Posta- ramy się zrobić wszystko, co w naszej mocy. Proszę jednak nie liczyć na cud! Gdy Tom nerwowym ruchem ręki składał swój podpis