i nie dopuścić, żebyś buszowała po moim domu.

- W porządku, pójdę. Rozpromieniła się, skoczyła na równe nogi. - Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz! - Postawmy sprawę jasno. Jeśli powiem, że wychodzimy... - ...to wychodzimy. Dobra. A teraz przestań się wreszcie martwić, ja zawsze spadam jak kot na cztery łapy. - Jak mamy się tam dostać? - spytał rzeczowo. - O, to też będzie odlotowe. Trzeba iść tym szlakiem w stronę góry i poczekać, aż zabierze cię prawdziwy powóz! - Mary uśmiechnęła się. - Cały czas nie mogę się nadziwić, czemu ta dziewczyna zaprosiła właśnie mnie. Widać zadziałało moje szczęście. RS 27 Raczej twoja uroda, pomyślał Jeremy, lecz nic nie powiedział, skoro tak bardzo chciała wierzyć w swoje szczęście. Mary poszła się przebrać, zachwycona i pełna entuzjazmu, on zaś, bardzo niezadowolony z obrotu sprawy, wyszedł ze schroniska i udał się do czterogwiazdkowego hotelu, stojącego po przeciwnej stronie ulicy. Spytał w recepcji o Jessicę Frazer, lecz dowiedział się, że wyszła, co jeszcze dodatkowo zwiększyło jego niepokój. Czemu się denerwował, i to do tego stopnia, że za nic nie puściłby http://www.znany-architekt.com.pl zaczęło siąpić. - Niedługo tam przyjedziemy - zawołała Kelsey do dwóch oddalających się mężczyzn. - Wyglądają jak para zbłąkanych szczeniaków - powiedziała do Dane'a. - A ty? Jak ty się czujesz? - Nie najlepiej, ale jakoś się trzymam. Przede wszystkim jestem zła na siebie. - Kelsey, wierz mi, każdy ma sobie coś do wyrzucenia. Pomóż mi, Dane. Gdy jechali, po policzkach Kelsey spływały łzy. Otarła je ze złością.

Bobby Munro. - Jessica, słyszałem, co się stało. Napadnięto cię? Nic ci nie jest? - Uściskał ją, lecz szybko odsunął się od niej z wyrazem zakłopotania na twarzy. - Przepraszam, panie poruczniku, ale właśnie się dowiedziałem... - Wszystko w porządku - zapewnił go Sean. Bobby znów z troską spojrzał na Jessicę. Sprawdź czegoś więcej niż pieniędzy. - Nie chodzi tylko o pieniądze - oświadczyła cichym głosem. - O co więc? - Już ci powiedziałam. Biorę odwet na sukinsynach. - Oparła się na leżących na kanapie poduszkach. Popatrzyła na niego ze smutnym uśmiechem. - Słyszałam, że rozpaczasz, coś poszło nie tak. Mogę ci pomóc. Mogę sprawić, że poczujesz się lepiej, choćby na jedną noc. Musiał przyznać, że ta propozycja zabrzmiała kusząco. Jednak naprawdę Sheila nie mogła dać mu niczego. On także nie mógł nic dać jej.