- W porządku. - Matthew pochylił się, żeby odsunąć kosmyk

- Znaleźli mi te rzeczy. - Uśmiechnęła się posępnie. - Nie wiem, co się stało z twoim szlafrokiem. Kiedy czujniki dymu wysiadły, brałam właśnie prysznic i złapałam, co było pod ręką. - Czy to ważne? - Pewnie nie. - Usiadła. - Pozwolisz? - Jasne. - Przypomniał sobie jej postawę w czasie pożaru. - Byłaś wspaniała, wiesz? Znakomicie się trzymałaś! - A miałam inne wyjście? - Mogłaś uciec dziesięć razy. - Ty także. - Nie. - Rzeczywiście, chyba nie. Zresztą mieliśmy kupę szczęścia, nie sądzisz? Gdyby ten dym był bardziej toksyczny, padlibyśmy jak muchy. - Wiem, też mi to powiedzieli. Przyjrzała mu się uważnie. - Wciąż jesteś we własnych ciuchach. Nie przemokłeś? - Wyschły. - Po raz drugi tej nocy błysnęło mu wspomnienie przytulnej kuchni Kat. Ale zaraz zgasło. Na chwilę zapadła cisza. - Rozmawiałam z Imo - odezwała się w końcu Zuzanna. http://www.scenawgrodzkiej.com.pl - Czyli sprawy osobiste? Matthew nie odpowiedział. - Paskudztwo - mruknął Crocker. 36. Wczesnym niedzielnym popołudniem rozległ się dzwonek do drzwi. Flic poszła otworzyć - na progu stała obładowana torbami Zuzanna. - Wykupiłam pół Waterstone'a i strasznie zaschło mi w gardle. Pomyślałam, że zamiast siedzieć samotnie w kafejce, milej będzie wpaść na chwilkę do przyjaciół. - Zdążyła już wejść do holu. - Chyba nie macie mi za złe? - Oczywiście, że nie - odrzekła Flic z uśmiechem. - Nie macie księgarń na Muswell Hill? - Dobrze wiesz, że mamy, ale skoro i tak byłam w Hampstead na

Kiedy dotknął jej ramienia, obudziła się gwałtownie. Edward kucał obok niej. Kiedy spojrzała mu w oczy, jej blade policzki zaróżowiły się nieco. - Jak długo tu jesteś? - zapytał. Potrząsnęła głową. - Nie wiem. Która godzina? - Prawie szósta. Sprawdź grzankę i przyniesie herbatę. - Chyba tylko herbatę... - Na pewno? Skinęła głową. - Może później spróbuję coś zjeść. Ruszył do drzwi. - Czy Izabela przyszła? - Dała dziewczynkom śniadanie, wyprawiła je do szkoły, wszystko na czas. - Uśmiechnął się niemal promiennie. - Na tym odcinku spokój. Tchórz. Izabela odnosiła się do niego normalnie. Owszem, zmartwiła się chorobą Karoliny, ale była przyjazna jak zawsze, co znaczyło, że