- Dokąd idziesz? - zapytał Diaz, widząc ubraną Millę w holu.

- Najlepszego - szepnęła. - Nie sądzę, byś kiedykolwiek odnalazła synka - powiedział obojętnie. - Ale zabiję dla ciebie Pavona. an43 142 -10- - Nie! - wrzasnęła głośno, aż zadygotały jej ręce na kierownicy - Jeszcze nie! Po chwili, przerażona i roztrzęsiona własną reakcją, zjechała na bok. Bała się prowadzić. - O Boże - szepnęła. - Nie chcesz jego śmierci? - zapytał Diaz tonem tak doskonale obojętnym i beztroskim, jakby chodziło o wybór „frytki czy ziemniaki". - Tak! - głos Milli brzmiał ostro, agresywnie. - Chcę jego śmierci. Chciałabym go zabić. Wydłubać mu drugie oko i wypruć nerkę. Chciałabym zgnoić go tak bardzo, by sam błagał o śmierć. Ale nie mogę. Muszę się przekonać, ile on wie o moim dziecku. A potem... nie obchodzi mnie jego los. http://www.stomatologmizerska.pl konkretem, jaki kiedykolwiek miała. - Jesteś pewny? - Tak bardzo, jak to możliwe w tych okolicznościach. Ten facet nie zostawia za sobą wyraźnych śladów. Ale ciesz się, że to nie on, bo byłoby o wiele gorzej. Mówią, że jest mordercą. Jeśli chcesz się kogoś pozbyć, rozpuść wiadomość, a wkrótce Diaz zgłosi się do ciebie. Wytropi cel i rozwiąże twój problem na dobre. Podobno jest w tym naprawdę niezły Jeżeli ofiara dowie się, że Diaz jej szuka, to próbuje się kryć, uciekać, ale ostatecznie on zawsze ją upoluje. Wpewnych kręgach nazywają go po prostu Łowcą. - I... jesteś pewien, że temu Diazowi nie brakuje oka? - Absolutnie. Przełknęła i tę gorzką pigułkę.

pozostawał tak nieuchwytny, odległy i nieodgadniony. Co ciekawe, żadnej z tych cech nie zauważyła w nim wczoraj. Wycierając się, automatycznie dotknęła biodra, by sprawdzić swój plasterek antykoncepcyjny. Zamarła: dłoń przejechała po gołej skórze. Przerażona, spojrzała sobie w oczy w lustrze, konstatując, że nie tylko plasterka nie ma, ale nie było go tam od dłuższego czasu. Sprawdź jeszcze? Odpowiedziała jej cisza. - Według mnie - odezwała się wreszcie Joann - jedynym elementem, który zdecydowanie tu nie pasuje, jest ten tajemniczy napastnik. Cała reszta się zgadza. Powiedzmy, że ten jednooki nazywa się Diaz i że ktoś chciał go wrobić. Potem Diaz dowiedział się o twojej wizycie w kantynie, domyślił się, że musiałaś się tej nocy o niego otrzeć - choćby z tego względu, że oboje znajdowaliście się w tej samej wiosce - i kazał komuś zadzwonić tu z ostrzeżeniem. Zgadzało się to mniej więcej z przemyśleniami Milli. Joann umiała jednak ułożyć fakty w jasną i logiczną całość; między innymi za to szefowa ją ceniła. - Jest oczywiste, że człowiek, który dzwonił do mnie najpierw,